12 marca 2016

Od Lorema cd. Anthony'ego

- Nie masz jeszcze pracy? - zapytałem, unosząc brwi do góry.
  Anthony tylko machnął na to ręką i wyprowadził mnie z biblioteki. Zaprowadził mnie do niezbyt oddalonej od naszego miejsca pracy, niewielkiej, acz przytulnej kawiarni. Usiedliśmy przy oknie, na końcu pomieszczenia. Chłopak nawet nie zaglądnął w kartę, tylko podbiegł do kontuaru, by po chwili wrócić z chwiejącymi się na jego rękach 6 talerzykami z pączkami. Ostrożnie zsunął je na stoliczek i opadł na swoje krzesło z takim entuzjazmem, że aż wykałaczki w pojemniczku podskoczyły.
- Częstuj się. - Jego szczęśliwą minę najlepiej opisywała popularna emotikmona animeradości.
  Wziąłem jednego pączka i przyjrzałem mu się. Był inny, niż te, które ostatnio przynosił chłopak. Czyżby chodził zwykle do jeszcze innej cukierni...?
- Zatem Watsonie - zaczął rozradowany Skrzat, z okruchami pączka na ustach. Nawet nie zauważyłem, kiedy wsunął pierwsze dwa... - Co sądzisz o tej sprawie?
- Nie znałem go - powiedziałem niepewnie. Moja introwersja została właśnie wystawiona na poważną próbę. Miałem... miałem opowiedzieć chłopakowi moje spostrzeżenia. Przełknąłem ślinę i z zakłopotaniem podrapałem się po prawym policzku, sprawiając, że kilka okruszków łuszczącej się skóry spadło na stolik.
- Ja też nie - powiedział Anthony. - Nie był więc za naszej kadencji pracownikiem biblioteki. Możemy wypytać pozostałych, czy pracował w niej ktoś taki, ale szcz...
  Poruszałem przecząco głową, po czym utkwiłem spojrzenie w chłopcu, jakby chcąc przekazać mu wiadomość telepatycznie. Wreszcie westchnąłem.
- Nie pracował tam... - a po namyśle dodałem: - Musiał być klientem.
- Skoro tak mówisz to nam zaoszczędzi sporo roboty! - Skrzat chwycił własnie talerzyki i odniósł do okienka ze zwrotem naczyń, by przynieść nowe, pełne. - W takim razie trzeba będzie przejrzeć dane osób, posiadających karty biblioteczne. Potem możemy pogadać z jego krewnymi i...!
  Chłopak z entuzjazmem snuł wizje wydarzeń, jednak na chwilę się wyłączyłem i zacząłem grzebać w kieszeniach. Anthony zainteresował się tym, dopiero w momencie, w którym położyłem znalezisko na stoliku. Skrawek, wyrwany z książki, zapisany dość drobnym drukiem, nieco wyblakły.
- Stara - oznajmiłem. - Prawdziwa książka.
(Anthony?) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz