Tiffany była wycieńczona. Nogi bolały ją jak cholera, a oczy same jej się zamykały. Chwiała się i zataczała jak pijana. Marzyła tylko o jednym. Ciepłym łóżku. Dzień powoli ustępował nocy. Nie było jeszcze nawet tak późno. Dziewczyna oddychała głęboko. Gdy zauważyła pracownię, przyśpieszyła kroku. Biegi. Że też jej się zachciało biegać! Po kilku sekundach dziewczyna stanęła już przy drzwiach. Westchnęła i wparowała po chwili do domu. Zdjęła tylko buty. O kurtce nie pomyślała. Po prostu chciała dostać się już do sypialni. Gdy tylko weszła do pokoju, położyła się na łóżku. Nagle sobie przypomniała. Miała się iść przebrać! No jasne! Ale... nie teraz. Nie w tej chwili. Zamknęła oczy. "To tylko minuta!" - mruknęła cicho do siebie.
***
Czarnowłosa otworzyła oczy. Pierwsze co zauważyła: otchłań. Czarna otchłań pod jej stopami. Zamierzała krzyknąć, jednak coś ją od tego powstrzymało. Odwróciła wzrok od przepaści. Nawet nie poczuła, jak spada. Obok niej stanął jakiś mężczyzna. Nieznajomy nosił melonik. Dziewczyna już miała coś powiedzieć, kiedy ów mężczyzna odwrócił się do niej plecami i zniknął. Obok Tytani pojawił się smok. Poczuła jego ciepły oddech. Terror. Odwróciła się. Tak, to był jej smok. Próbowała go dotknąć, ale smok tylko odwrócił głowę, mruknął coś niezrozumiałego i odleciał. Wyglądało to tak, jakby czuł niechęć do właścicielki. Tiffany nie wiedziała dlaczego, ale wściekła się na smoka i wrzasnęła: A
- ZDRAJCO!!!
Ale smok zdołał już zniknąć. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie. To był tylko sen! Terror nigdy by... Sen natychmiastowo się zmienił. Była na polanie. Na polanie siedziała samotnie dziewczynka. Miała nienaturalnie bladą cerę. Oczy były fioletowe, a włosy czarne jak węgiel. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie i odwróciła w stronę Tytanii. Tiffany chciała dotknąć dziewczynkę, ale natrafiła na szkło. W tym samym czasie czarnowłosa wykonała ten sam gest. Lustro. To było lustro. Chociaż, trochę nietypowe. Za odbiciem Tytanii pojawiła się jakaś postać. Demon. Potwór wyciągnął nóż i dźgnął dziewczynkę w brzuch.
- To nie mogę być ja! - mruknęła cicho Tiffany.
Później stanęła na cmentarzu. Dobrze pamiętała ten cmentarz. Obejrzała się za siebie. Na jednym z nagrobków siedział czarnowłosy mężczyzna. Jedno oko było całkowicie czarne z wąską, czerwoną źrenicą. Drugie było z niebieską tęczówką. Typowe, jak dla zwykłego człowieka. Tiffany dobrze wiedziała, kim jest ta osoba.
- Witaj pośród umarłych! - mruknął Darkness i uśmiechnął się do dziewczyny szeroko.
Tiffany zdezorientowana cofnęła się. Ona żyła! Oddychała! Nagle dziewczyna natrafiła na czyjś nagrobek i potknęła się. Spojrzała z przerażeniem na Darknessa, a mężczyzna wskazał na pobliski grób swoim sierpem. Dziewczyna zerknęła na wskazane miejsce. Na nagrobku widniało jej imię, jej nazwisko, jej data urodzenia oraz data śmierci. Wściekła nastolatka chwyciła pobliski kamień i rzuciła nim w mężczyznę. Ten zwinnie ominął pocisk. Wściekła Tiffany ukryła twarz w dłoniach. Wiedziała, że za chwilę polecą łzy. Ona to czuła. Spojrzała na mężczyznę, który podał jej rękę. Dziewczyna zdołała ją odepchnąć i wysyczała:
- Nie jessstem martwa!
Darkness tylko się roześmiał, po czym zniknął i pojawił się za plecami dziewczyny. Dotknął ją. Tytania był przerażona. Cała drżała. Jej koszmar. Po policzku spłynęły jej łzy, a kiedy mężczyzna przyłożył jej kosę do gardła, dziewczyna wreszcie się obudziła. Zdezorientowana zdjęła kurtkę. Spojrzała na zegarek. Spała niecałe półtorej godziny. Zakryła twarz w dłoniach. Do pokoju wszedł Somniatis i spojrzał z zaciekawieniem na dziewczynę. Ta tylko skłamała, że wszystko w porządku i mężczyzna wyszedł z pokoju, zostawiając dziewczynę. Samą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz