30 marca 2016

Od Argony - Noc Hypnosa

Wiecie co zawsze jest najgorsze? To uczucie, gdy przeżywasz właśnie najwspanialszą przygodę w twoim życiu i nagle… przypomina ci się, że w podziemiach głównej kryjówki WKNu, mieszczącej się pod Willą Mixi czekają na ciebie ONE. Najczarniejsze koszmary, odbierające wszelką nadzieję na n…
- Argo, zjedz snickersa, bo odpływasz. – Ktoś podsuwa mi pod nos popularny baton. Spoglądam na niego nieco mętnym wzrokiem. Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie właściwie jestem. Ani gdzie być powinnam. Wyciągam dłoń i chwytam smakołyk, przenosząc wzrok z niego, na mojego dobroczyńcę. Jest nim nieznana mi dotąd dziewczyna o dość przymulonym wyrazie twarzy, której głowę, niczym aureola, otaczają ciemnobrązowe loczki. Mrugam i gwałtownie chwytam powietrze. 
- Znów myślałam o tej stercie papierów na moim biurku – mruknęłam niepewnie. Dziewczyna kiwnęła głową i zwróciła wzrok przed siebie. Dopiero w tym momencie uderzyła mnie fala dźwięków z otaczającego mnie świata. Jakaś niska, ruda dziewczyna, gestykulując żywo opowiada o czymś, o czym nie mam zielonego pojęcia. Wpatruje się w nią pół tuzina ludzi, nastolatków, siedzących w kręgu ustawionym z ławek w jakichś… katakumbach pod kościołem? Rozglądam się dokoła, zauważając wzory, przedstawiające dziwne symbole, z których pewna byłam znaczenia tylko jednego. Powtarzający się wszędzie krzyż oznaczał śmierć. Wypuściłam głośniej powietrze, co najwyraźniej zaniepokoiło siedzącego koło mnie ciemnego blondyna.
- Foxu, wszystko w porządku? – spytał, przyglądając się mi.
- T… - chciałam zacząć, jednak spojrzenie niskiej opowiadającej powstrzymało mnie od mówienia i wprawiło w zakłopotanie. Jeszcze przez kilka minut siedziałam spięta w gronie nieznajomych, po czym odbyło się ceremonialne pożegnanie (nie obyło się bez podejrzliwego spojrzenia tego chłopaka, którego zmartwiło moje westchnienie, gdy nie wiedziałam, w jaki sposób postępować) i ruszyłam do schodów, które wydały mi się jedyną drogą na wolność.
- Foxu? Wracamy razem? – spytał blondyn, doganiając mnie u podnóża pierwszego stopnia. Zawahałam się, jednak nie miałam żadnego powodu, żeby mu odmówić, więc razem wyszliśmy z tego ponurego miejsca… w jeszcze bardziej ponury świat na zewnątrz. Niebo było zasnute chmurami, wszystkie ulice puste. Na żadnym drzewie nie dostrzegłam choćby pąka, a trawa wydawała się dziwnie wyblakła. Gdzieś na granicy widzialności wychwyciłam ruch czarnej postaci w cylindrze, zgiętej w kpiącym ukłonie, jednak gdy spojrzałam w tamtym kierunku, obracając się gwałtownie… jej już nie było.
- Na pewno wszystko ok.? Dziwnie się zachowujesz… - powiedział chłopak za moimi plecami, jego głos był jeszcze bardziej zaniepokojony, niż uprzednio.
- Wszystko dobrze – mruknęłam i odwróciłam się do niego, by pozwolić się odprowadzić do domu, którego położenia nie znałam… jednak go już tam nie było. Byłam sama w niesamowicie pustym świecie. Uczucie samotności… nagłej straty… pustki. Zawróciłam w kierunku drzwi, z których właśnie wyszłam. Pokonałam schody i wpadłam w jedwabiście czarną pustkę. Moje kroki odbiły się nieograniczanym przez nic echem. Drzwi, prowadzące do świata, z którego właśnie wyszłam należały już do przeszłości. Tak dobrze znałam to miejsce… choć nie zapuszczałam się tu od tak dawna. Nigdy wcześniej też nie byłam tu sama. Nigdy… 
- Anthitei? – Echo niesie mój głos w nieskończoność. Nie trzeba być geniuszem, by się zorientować, że go tu nie ma. Gdzieś na dnie mojej świadomości pojawiają się wspomnienia, związane z tym miejscem. Opadam na twardą, gładką powierzchnię i wyciągam dłoń przed siebie. Gdzieś tu jest woda… moje palce burzą perfekcyjną czerń przede mną. Pojedyncze koło rozchodzi się po akwenie. W nieskończoność. Nachylam się nad taflą, a gdy się uspokaja, widzę w niej odbicie jasnej, choć nie bladej, skóry i tych kryształowych oczu…
- A więc tego pragniesz… - Dziewczyna w odbiciu uśmiecha się uroczo. Jej głos jest niczym dźwięk kropli, uderzającej w taflę wody.
- Czego…? – Dłoń Arii mąci wodę, nie po tej, a po tamtej stronie. Znów pozostaję sama. Opadam do tyłu, na plecy i spoglądam w nic. Spoglądam w nie, a ono spogląda we mnie. Tak naprawdę, gdy samotność towarzyszy ci zbyt długo uświadamiasz sobie, że jest twoim najlepszym przyjacielem. Ale co ja mogę o tym wiedzieć? Rodzice, Anthitei, Draken, Mixi, Akuma, Korso, Rori… a jednak czuję ją w sobie. Czuję na jawie, a teraz spoglądam w nią. – To moja wiara podtrzymuje cię tutaj, czyż nie?
Popadam w melancholijny nastrój.  W takich miejscach można oszaleć. Błądzę świadomością dokoła. Ale nie mogę zabłądzić. Nie w miejscu, które jest tutaj. Wszędzie jest tutaj. Możliwości umysłu są niezmierzone. Czyjeś oczy spoglądają na mnie z powątpiewaniem. Czuje je w swojej piersi, choć nic nie wskazuje na jakiekolwiek zaburzenie. Wyciągam rękę do góry.
- Jeśli chcesz, zamieńmy się – krzyczę. – Tego właśnie chcesz, prawda? Podoba ci się życie pełne napięcia, niepewności, bólu, akcji. Pokazałaś mi tamto. Spokojne i miłe, wmawiasz, że tego właśnie pragnę. Ale nie przewidziałaś jednego. A może wiedziałaś od początku?
***
Miękko… Powoli, z trudem rozwarłam powieki. Przed moimi oczami z białej mgły wyłania się coś biało- czarnego. Po chwili akomodacji mój mózg stwierdza, że jest to gęsto zapisana kartka papieru. Po kilku sekundach wychwytuję kolejną i jeszcze jedną. Powoli, bardzo powoli, dochodzi do mnie, gdzie jestem. Czy wspominałam już o najczarniejszym koszmarze, odbierającym wszelką nadzieję na nadejście jutra? Oto pojawia się on, ilekroć otworzę oczy… Nieprzejrzane dokumenty…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz