Po tych wszystkich lodowatych dreszczach, które mnie przechodziły wcześniej zanim zagoiłam ranę Bezimiennej, jej ciepły uścisk był niemal zbawienny. W pierwszej chwili nie czułam nic, lecz wreszcie dopadła mnie fala emocji, które skumulowały się we mnie tak potężnie, że nie mogłam się opanować... Płakałam jak szczenię.
- Myślałam, że cię stracę! - wyrzęziłam. - Wszystkich traciłam!...
Dalej przytulałyśmy się bez słowa, wypłakując z siebie całe cierpienie. Trwało to może tylko dziesięć minut, a może kilka setek lat... Nie mam pojęcia. Ale nie chciałam, żeby moje życie kontynuowało w tamtej chwili. Czas się zatrzymał, choć zdawał się dłużyć niemiłosiernie... Wreszcie jednak postanowiłyśmy wziąć się w garść. Otarłam ręką łzy i spojrzałam w stronę drzwi, przez które podglądała nas wystraszona po kraniec możliwości Samanta. Wyglądała tak, jakby ktoś zdjął jej właśnie skórę, odsączył ją z krwi i kolorytu, a następnie nałożył ją z powrotem, pozostawiając tylko traumę po owym zabiegu.
Razem z Bez podniosłyśmy się i spojrzałyśmy w jej stronę. Ta z piskiem uciekła znowu tam, gdzie miała siedzieć i się stamtąd nie ruszać. Zerknęłam na Bez i pociągnęłam nosem.
- Co z nią robimy? - spytałam. Głos jeszcze lekko mi się łamał, ale było już lepiej.
- Nie wiem do końca - stwierdziła. - Możemy ją tu trzymać, ale jej ojciec się w końcu skapnie, że coś jest nie tak i nie wraca do domu. Z drugiej strony, jak ją puścimy to się wypapla o tym, że jesteśmy wilkami.
Zastanowiłam się.
- Na dobrą sprawę lepiej będzie dla nas jak ją tu przetrzymamy. Z drugiej strony... Kto by jej uwierzył, że dziewczyna z jej sąsiedztwa nosi wilczą skórę?
Bez prychnęła tylko.
- Przydałoby się wymazać jej pamięć...
- Znasz kogoś takiego?
- Na pewno ktoś z naszej watahy ma taką umiejętność.
- Pytanie, kto...
- Sprawdźmy - ruszyła w stronę sali treningowej. - Zabierzemy ją do jednej z siedzib i popytamy.
Zgarnianie niesfornej ludzkiej istoty zajęło nam chyba wieczność, lecz po paru groźbach uspokoiła się w miarę i ruszyłyśmy z nią do Areny 2, gdzie mieściło się House of Sun - dom Mixi. Po przywitaniu Bety i wyjaśnieniu jej sytuacji, zaprowadziła nas do Awery'ego, który posiadał moc usuwania pamięci. Poprosiłyśmy go, żeby wymazał odpowiednie chwile z pamięci Samanty, a kiedy było już po wszystkim, straciła przytomność. Mixi pomogła nam przewieźć ciało dziewczyny z powrotem do Areny 6, gdzie mieściło się gospodarstwo. Podziękowałyśmy wilczycy, która odjechała z powrotem do swojego mieszkania, a następnie wniosłyśmy dziewczynę do mieszkania i położyłyśmy ją na kanapie z nadzieją, że moc basiora zadziałała i nie będziemy musiały się bać, że coś rozpowie... Same postanowiłyśmy odpocząć po ciężkich wydarzeniach tego dnia, zjadłyśmy i napiłyśmy się czegoś, po czym ja zajęłam miejsce na podłodze, a Bezimienna w swoim łóżku i zdrzemnęłyśmy się...
(Sini? Sorki za tamto, chciałam wprowadzić troszkę akcji i dramatu :c Ale za to jednak żyjesz! default smiley :d)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz