12 marca 2016

Od Argony cd. Korso

  Z tych samych drzwi, do których przed chwilą wpadł Doctor, teraz spokojnym krokiem, jakby był własnie tam, gdzie miał być, wyszedł Korso. Na jego ustach gościło coś na kształt uśmiechu. Minął mnie, a ja powiodłam za nim wzrokiem. Weszłam do pomieszczenia, które właśnie opuścił, by ujrzeć wielką, lodową ścianę, odgradzającą mnie od pary wilków. Bez wahania wzbudziłam cienie, które pomknęły środkiem lodu i rozsadziły go na wszystkie strony, by ukazać Doctora, trzymającego dziwny, świecący mechanizm w pysku nieruchomo, kilka centymetrów nad powierzchnią ziemi. Hoinkas przeskoczył obok mnie i uderzył w ścianę.
- Coś się stało? - spytałam cicho, z ledwie dosłyszalną  troską.
- Koozo soo oala - powiedział brązowy basior, próbując pozbyć się z pyska podłużnego przedmiotu.
  Spojrzałam pytająco, na zbierającego się z podłogi biało-czarnego basiora.
- Mówi, że Kroso coś odwala - powiedział ponuro. - Nie temu Korso, tamtemu.
  Dopiero w tym momencie zwróciłam uwagę na stojącego kawałek za Doctorem wilka, który wyglądał kropka w kropkę jak ten, który właśnie mnie minął.
- W tym wszechświecie Korso żyje - odgadłam.
  Hoinkas skinął powoli głową. Doctor wypluł wreszcie mechanizm i skoczył w kierunku wyjścia.
- Na co czekacie?! - krzyknął do nas. - Trzeba go jak najszybciej złapać i przenieść do TARDIS! I wszyscy musimy wrócić na wojnę!
- Po co, jak chce iść, niech idzie - wzruszyłam ramionami.
- Jeśli nie poślemy go w jego czasy to cały wszechświat może ulec destrukcji - powiedział, dotąd cichy War Korso.
- To na co czekamy... - mruknęłam i za Doctorem wybiegliśmy na korytarz. Doctor prowadził, bez wahania klucząc po raczej nieznanym mu ośrodku. Mijaliśmy rządy mieszkań, wepchnęliśmy się jakoś do windy błyskawicznej, nie przewidującej chyba miejsca na więcej niż 3 pasażerów, i dostaliśmy się na parter. Niedaleko wejścia natknęliśmy się na Ernę, która kierowała się właśnie... gdzieś. Które gdzieś zwykle w przypadku Alphy oznaczało miękkie, zawalone papierami biurko we własnym biurze.
  Zatrzymała nas.
- Co się stało? Czemu tak pędzicie? - powiodła po nas zmęczonym spojrzeniem.
- Mamy mało czasu na tłumaczenie! Jeśli natychmiast nie złapiemy Korso, to przez spotkanie Korso z Korso Korso zaburzona już czasoprzestrzeń zostanie uszkodzona na dobre i rozerwana przez samą siebie, zatem jeśli chcemy żyć, to musimy odstawić Korso do przeszłości. - Wszystko to powiedział na jednym wydechu w tempie, przy którym nawet światło na linii mety ściągało czapkę i z wściekłością ciskało o ziemię.
- Uhm... - Erna nie zdążyła powiedzieć niczego więcej, bo basior wyminął ją i powiódł nas ku wyjściu.
- Ona mogła nam pomóc! - krzyknęłam do brązowego wilka. A ten zatrzymał się gwałtownie, przez co wszyscy niemal na niego wpadliśmy.
- Masz rację - oznajmił i zawrócił w miejscu, po czym podbiegł do Erny. Zaczął gestykulować łapą i coś krzyczeć z takim entuzjazmem, że nie mogłam się skupić na samej jego osobie.
- Nie stój tak - warknął Hoinkas. - Niech mądrala układa się z Alphą, a my możemy robić to, w czym jesteśmy dobrzy.
(Korso? Tak właściwie to rzadko już używam czerwonej czcionki... ale dla ciebie zawsze :*)

1 komentarz: