Przyglądałem się śpiącemu mężczyźnie. Zastanawiałem się, jak go przenieść do jego gabinetu.
- Jeśli jego sen jest spokojny, to tak szybko się nie obudzi - mruknąłem.
Różowowłosa popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. Westchnąłem.
- Ludzie, którzy mają koszmary, zawsze budzą się szybko i gwałtownie - powiedziałem.
- Aha, ale do rzeczy. Wymyśliłeś coś? - zapytała Ari.
- Ty go zaniesiesz - odparłem ze złowieszczym uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna skamieniała. Po chwili ocknęła się i krzyknęła:
- O nie! Ja go nie wezmę! Jest za ciężki!
- Dobra, dobra. Żartowałem. Tylko nie krzycz, bo ktoś tu jeszcze wejdzie - mruknąłem.
Nastała cisza. Po chwili myślenia powiedziałem:
- Już wiem.
- Co wiesz? - zapytała trochę ironicznie.
- Razem go zaniesiemy.
Mina różowowłosej spoważniała. Ja zaś uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Mówiłam już, że ja go nie wezmę - rzekła.
- No weź. Ty złapiesz go za ręce, ja za nogi i jakoś dojdziemy.
Wtem szef Ari poruszył się. Staliśmy nieruchomo. Na szczęście facet nie obudził.
- Koszmar? - szepnąłem.
- Jak się tak znasz na snach, to powinieneś wiedzieć. Zrób coś z nim - mruknęła dziewczyna.
- Ja się nie znam na snach - powiedziałem.
- Ta, jasne.
- Wiem tylko co nieco o koszmarach - podrapałem się po karku - nieważne, zanieśmy go, bo coś czuję, że za chwilę się obudzi.
Złapałem faceta z nogi. Aristanae jednak stała i gapiła się na mnie. Zdziwiłem się.
- No co? Powiedziałam, że... - zaczęła.
Popatrzyłem na nią złowrogo. "Ciekawe, co powie, jak zobaczy potwora" pomyślałem. Po chwili twarz dziewczyny zmieniła wyraz z poważnego na wystraszony. Zrobiła krok w tył. Po minucie uspokoiła się. "Potwór zniknął" przeszło mi przez myśl. Ne chciałem jej zastraszyć na śmierć. Różowowłosa popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- To jak? - zapytałem, po czym uśmiechnąłem się, oczywiście złowieszczo.
- No dobra - odparła Ari przewracając oczami. Złapała szefa za ręce. Podnieśliśmy go i wyszliśmy z gabinetu. Ruszyliśmy korytarzem. Po dłuższej chwili natknęliśmy się na jakiegoś blondyna w fartuchu.
- Co wy robicie? - zapytał szyderczo.
Różowowłosa popatrzyła na mnie morderczo.
- Przyszedłem tu... wraz z moim pupilem. Po chwili wszedł... ten pan i powiedział do pani weterynarki, że ma dziś wolne... po czym nagle... zemdlał - powiedziałem. Dziewczyna zrobiła minę, jakby chciała powiedzieć "Brawo, świetna wymówka".
- A czy nie powinniście zadzwonić na pogotowie? - zapytał blondyn.
- Ja studiuję medycynę, więc zbadałem go. Nic mu nie jest, za chwilę powiniem się obudzić - odparłem po chwili myślenia - a teraz zejdź nam z drogi.
Chłopak zdziwiony odsunął się na bok i poszedł dalej.
- Żeś wymyślił wymówkę - mruknęła Aristanae.
- Genialna - pochwaliłem sam siebie.
Po chwili dziewczyna zatrzymała się.
- O co chodzi? - zapytałem.
- Zmęczyłam się - odparła, po czym wzięła głęboki wdech. Wyprostowałem się. Po chwili spytałem:
- Już?
(Aristanae?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Następnym razem przeczytaj charakter Aristanae ;-;
OdpowiedzUsuń