8 listopada 2015

Od Keto

Przechadzki po mieście często poprawiały mi samopoczucie.  I tak było dzisiaj. Popatrzyłam na tłum ludzi przepychających się w stronę metra. Postanowiłam pojechać na arenę 6, gdyż potrzebowałam nowych  i świeżych składników do moich ciast. Zrobiłam odpowiednią listę. Już miałam wsiadać, gdy dostałam sms'a. Był to nieznany numer. Otworzyłam go i z niedowierzania aż upuściłam mój portfel. 
- Wróciła?! - krzyknęłam uradowana. 
Ludzie jednak mimo tego nie zwracali na mnie uwagi. Sama zresztą się tym za bardzo nie przejmowałam. Podniosłam go z ziemi i szybko pobiegłam w przeciwna stronę niż ludzie. Postanowiłam pojechać do tego domu. 
*Pół godziny później* 
Byłam przed domem naszej alfy.  Wysiadłam z auta i zamknęłam drzwi. Już miałam wchodzić, kiedy ktoś pociągną mnie za włosy. Obejrzał się.  Nikogo nie było.  Chwilę później dostałam kolejnego sms'a. Przeczytałam go na głos.
- Dzisiaj w kawiarni "Coffe" o godzinie jedenastej trzydzieści. Nie spóźnij się. To ważne. 
Było to trochę dziwne. Nie znałam numeru, a nie chciałam bawić się w detektywa. Postanowiłam pójść do tej kawiarenki dla świętego spokoju. Nie byłam jednak na tyle głupia, aby pójść tam bez zabezpieczenia. Wyciągnęłam zza kurtki sztylet. Jeżeli to podstęp, to ta osoba będzie mieć przerąbane...
(Ktokolwiek?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz