Siedziałem w tej celi od dłuższego czasu i nie spodziewałem się, żeby ktoś miał zamiar ruszyć mi na ratunek. Jednak, podsłuchując strażników o cudownej ucieczce czwórki więźniów z Wilczym Genem zacząłem się zastanawiać, czy o mnie zapomnieli, czy po prostu chcieli mnie tu zostawić. Obstawiałem raczej to pierwsze, ale wszystko się mogło zdarzyć. W takim wypadku musiałem się sam z tym uporać!
Zacząłem krążyć po celi próbując znaleźć jakiś słaby punkt tego miejsca, jednak jak na złość to miejsce nie miało chyba żadnych słabych punktów. W tym momencie otworzyły się drzwi i stanął w nich wysoki, umięśniony strażnik. Ręce trzymał w geście obronnym, jakby spodziewał się ataku. No tak, w końcu to chyba jedyna okazja żeby uciec i większość stara się ją wykorzystać. Chyba nie mam innego wyjścia...
Rzuciłem się na niego siłą impetu przewracając go na ziemię. Szybko odwrócił się tak, że teraz to ja byłem przyszpilony do ziemi. Nie mając wyjścia uderzyłem go z główki. Poczułem okropny ból, jednak chwyt strażnika zelżał, co pozwoliło mi na zrzucenie go z siebie. Wstałem i jednym kopnięciem pozbawiłem go przytomności. Udało się! Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się powalić członka SJEWu.
Choć martwiłem się, że nie będę wiedział jak wydostać się z tego więzienia to zobaczyłem tylko jeden korytarz, ruszyłem nim, jednak już po chwili zaczęły się rozgałęzienia. Szedłem nimi tak jak mnie prowadziła intuicja.
Jednak już po chwili natrafiłem na kolejnego strażnika. Ten tak jak jego poprzednik od razu mnie powalił. Poprzedniej taktyki nie mogłem powtórzyć, bo już miałem ranę na głowie, musiałem wymyślić coś innego. Wtedy do głowy wpadł mi szalony pomysł. Szanse na jego powodzenie były wysokie, jednak jakoś tak dziwnie byłoby to zrobić... Ale zresztą co mi tam! Ookami i tak mnie nie chce, więc mogę. Chyba. Pocałowałem go, a on zaskoczony aż ode mnie odskoczył. W mgnieniu oka i jego pozbawiłem przytomności.
Ruszyłem w dalszą drogę korytarzami i już po chwili zobaczyłem wyjście na zewnątrz. kiedy wyszedłem owiało mnie zimne jesienne powietrze, jednak ja miałem ochotę tańczyć z radości. I zrobiłbym to, gdyby nie to, że musiałem jak najszybciej opuścić tereny bazy SJEWu.
Dotarłem do stacji kolejowej i już po chwili byłem w 2 Arenie, gdzie jak się spodziewałem ukrywali się uciekinierzy. Bez pukania wszedłem do rezydencji Mixi i jak się spodziewałem w salonie zastałem Mixi, Argonę i jakiegoś nieznajomego chłopaka. Żywo o czymś dyskutowali.
- Zapomnieliście? - zapytałem, a wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku. - Zapomnieliście o mnie?
(Ktoś z was? Wybacz Tyks ten pośredni odpis, ale presja i wgl ;-;)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Hikaru... twoja śmierć będzie dłuuuuga i bolesna...
OdpowiedzUsuńOooo Hikaru taki homoś <3
OdpowiedzUsuń