6 listopada 2015

Od Roriego cd. Argony, Mixi, Tyks

Po operacji poszedłem spać. Nie miałem ochoty z nikim gadać... no dobra była jedna osoba, ale wątpię żeby ona chciała ze mną rozmawiać. O dziwo zasnąłem od razu pomimo bólu łopatki.
Siedziałem w ciemnym pomieszczeniu ze skrępowanymi za plecami dłońmi. Naprzeciwko mnie stała postać paląca papierosa. Wiedziałem, że coś zrobiłem źle. Ale co? Urodziłem się? Brat stanął za mną i jął przypalać mi środek dłoni. Zacisnąłem zęby i oczy. Ból był nie do zniesienia, chciałem się wyrwać i uciekać gdzie pieprz rośnie lub dalej. Nie mogłem. Brat się cieszył, ja płakałem. Potem zmiana scenerii. Stałem na skraju dachu najwyższego znanego mi budynku. Dookoła śnieg, miasto całe białe, mróz no i oczywiście ślisko też było. Poprawiłem kołnierz trochę przydużego, czarnego płaszcza. Ponownie zacząłem przyglądać się blizną na mojej dłoni, które były częścią mojej przeszłości i tego jaki teraz byłem. Założyłem rękawiczkę i zeskoczyłem... na balkon poniżej. Cicho otworzyłem przeszklone drzwi i wkradłem się do środka. Potrzebowałem tylko kilku drobnych. Zaś zmiana tła. Siedziałem na podłodze w swojej klitce. W samym środku cyklonu. Otaczały mnie palące się zdjęcia. W jednej ręce miałem wódkę w drugiej papierosa. Nie mądre, ale cóż. Cały "dom" był w dymie, coś za mną wybuchło i nastała ciemność. Z cienia wyłoniła się postać mojego ojca. Ucieszony tym widokiem chciałem wstać, ale nie mogłem leżałem na podłodze i przyglądałem się tańczącym płomieniom w kominku. Ivan ciągnął swój monolog:
- No, a teraz słuchaj mnie uważnie. Są kraje, jak Polska, gdzie po ulicach pętają się bezpańskie psy, na strychach nocują koty, a po drogach i przez rzeki przechodzą krowy - udawał wszystkie wymienione zwierzęta - Są także inne kraje, gdzie w parkach pląsają małpy, na strychach tuptają jaszczurki, a po drogach i przez rzeki przechodzą słonie. Wszystko niby tak samo, a przecież trochę inaczej. Ale pamiętaj nie ważne jak jest, wszyscy ludzie są tacy sami - ojciec uśmiechnął się i poczochrał mnie po włosach - Teraz śpij. Przed moimi oczami zaczęły przeskakiwać obrazy w nie poukładanej kolejności. Kilka moich pierwszych lat w wojsku, pierwsze tatuaże i trudy w przeżyciu na ulicy, zimy kiedy byłem małym dzieciakiem kiedy jeszcze wszystko było względnie normalnie. Potem pojawiłem się w jakimś ciemnym pokoju, jedyne ledwo dostrzegalne światło wpadało przez zasłonięte okno. Na środku pomieszczenia stała skrzynia, a na niej coś leżało. Powoli zbliżyłem się do stolika i podniosłem zapalniczkę i jakiś pistolet. Odpaliłem zapalniczkę była pokryta różnymi znakami być może runami, ale bardziej interesowała mnie broń. Zbliżyłem światło, aby móc się lepiej przyjrzeć karabinowi. No może karabin to trochę za dużo powiedziane, był to bizon z tłumikiem i celownikiem kolimatorowym. Super. Zamknąłem zdobioną zapalniczkę, a ta zaczęła się świecić z rozżarzenia, syknąłem z bólu i upuściłem ją na ziemię machając ręką. Cholerne ustrojstwo. Schyliłem się po nią i, gdy już miałem po nią sięgnąć, usłyszałem warknięcie po swojej lewej stronie. Cofnąłem rękę i chwyciłem broń celując w tamtą stronę. Z ciemności wynurzył się szary, brudny i ranny pies. Cały pokryty był licznymi bliznami i przecięciami. Musiało go boleć. Wycelowałem broń w głowę zwierzęcia i pociągnąłem za spust. Pies zaskomlał i opadł martwy na ziemię. Przynajmniej nie będzie się już męczyć. Normalka, niby tylko zwykły zwierzak, ale jednak jakaś część mnie nie mogła się pogodzić z zabiciem czworonoga. Podniosłem zapalniczkę i schowałem do kieszeni, przeszedłem nad zwłokami i ruszyłem przed siebie. Potem miejsce zaczęło się zmieniać. Leżałem w ciemności i słyszałem głos siostry
- Zróbcie coś, on tam już leży drugi dzień i nie zapowiada się, coby miał wstać - fukała i znając ją miotała się ze złości na wszystkie strony
- Uspokój się, z tego co mówiłaś to lubi spać. Prawda? - odrzekł spokojnie znajomy mi głos
- No ale ileż można? - mruknęła niezadowolona
Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju, było ciemno. Jedyne światło wpadało przez otwarte drzwi w których stały dwie postacie, jedna z nich właśnie zaczęła się oddalać. Przetarłem zaspane oczy i skrzywiłem się z bólu. Przypomniały mi się wydarzenia, z tego co powiedziała Rita, sprzed kilku dni. Uciekliśmy z więzienia dla wilkowatych i schowaliśmy się w jakimś domu. Potem się wywaliłem i coś mi się wbiło głębiej w ramie, no tak ten sierp, i straciłem przytomność. No coooo? Zmęczony byłem tym wszystkim. Dźwignąłem się żeby usiąść, Młoda akurat się odwróciła i spojrzała na mnie ucieszonym, a jednocześnie rozgniewanym wzrokiem. Podbiegła i pomogła mi usiąść. Potem chwilę patrzyła na mnie, a gdy się nagapiła rzuciła się do tulenia mnie.
- Prawie się wykrwawiłeś - powiedziała kiedy wreszcie się ode mnie odkleiła
- Ile... - chciałem wstać
- Kilka dni - przerwała mi i zgromiła mnie wzrokiem
- Musze się stąd ruszyć - mruknąłem, nie miałem zbyt dobrego humoru. Nie lubię mieć snów których nie mogę kontrolować, a zwłaszcza tych o mojej przeszłości.
Podrzuciłem kołdrę i z trudem stanąłem na nogach. Potem było już łatwiej, wymyśliłem sobie byle jakie ubranie w tym wypadku dżinsy, koszulkę z krótkim rękawem i czarną bluzę z kapturem. Powolnym krokiem ruszyłem do drzwi, szybko wymyśliłem kubek jeszcze parującej kawy. W dość ślamazarnym tempie dotarłem do salonu. Tak ślamazarnym, że zdążyłem wypić całą kawę. Kubek zniknął, a ja usłyszałem rozmowę dwóch dziewczyn. W pokoju tyłem do mnie siedziały Argona i jej siostra. Widocznie Tyks jeszcze odpoczywała.
- No nie wiem Mixi - powiedziała moja stara kumpela
- A ja wiem - powiedziałem zaraz za ich plecami, zaśmiałem się widząc ich lekko przestraszone miny - Wybaczcie nie mogłem się powstrzymać - stanąłem przed dziewczyną której imienia jeszcze nie znałem i wyciągnąłem w jej kierunku rękę - Rori jestem, chyba jeszcze nie mieliśmy przyjemności pogadać w normalnych warunkach
- Mixi - uśmiechnęła się lekko, rozsiadłem się koło nich i podrapałem po karku
- Komu powinienem dziękować za poskładanie mnie?
- Ernie, teraz nie ma jej tu. Zrobisz to przy innej okazji - odpowiedziała chłodno ciemnowłosa
- Argo spokojnie - zrobiłem minę słodkiego koteczka - A co z Tyks?
- Lepiej, odpoczywa, ostatnio jak u niej byłam to spała - powiedziała Mixi
- Dobra, a o czym to panie tak debatowały, że aż zmarłych wstałem?
- Argona może wrócić na stanowisko alfy jeśli tylko zechce no i jeśli będzie miał kto jej, nie tyle co pilnować co...
- Zgłaszam się na ochotnika - wypaliłem od razu - Po pierwsze, nie zanudzi się ze mną, po drugie super gotuje, po trzecie nie wiem co, ale i tak jest śmiesznie więc... - Przerwałem, bo do pokoju wszedł jakiś chłopak.
- Zapomnieliście? - powiedział - Zapomnieliście o mnie?
- A to kto znowu? - zrobiłem wielkie oczy
- To jest Hikaru - powiedziała Argona i podeszła do chłopaka
- Że jaki znowu hipolit? - ściągnąłem brwi i spojrzałem na niebieskowłosą
- Hikaru - poprawiła mnie i również wstała
- Hiko... Hika... Kicha... Kima... To, to jest hipolit - podrapałem się po karku

(Ktoś z jakże przemiłej gromadki? :) )

1 komentarz:

  1. Oooo, a już kombinowałam, kto mógłby zostać moim strażnikiem :D Miło, że zgłosiłeś się na ochotnika^^ To będzie mega bekowe X{D

    OdpowiedzUsuń