4 listopada 2015

Od. Tiffany

  Była północ. Przysłuchiwałam się odgłosom z zewnątrz, czekając na odpowiednią chwilkę. Spojrzałam już po raz setny na zegarek.  Wstałam z łóżka. Wzięłam moje przygotowane wcześniej ubranie. Czekała mnie męcząca noc. Zamierzałam wybrać się na tą górę i raz na zawsze zamknąć te piekielne wrota. Większość wilków albo miało za dużo na głowie, albo po prostu się bało. Oczywiście, wszystko zaplanowałam bez wiedzy Somniatisa, czy jakiegokolwiek dorosłego.  Gdy raz zaproponowałam na mini zebraniu WKN'u, że sama pójdę zamknąć wrota, to Ari, jej brat, Keto, Hoinkas i kilka innych wilków wybuchło gromkim śmiechem,. Mixi i Est upierały się, że jestem za młoda, a Somniatis nawet nie chciał o tym słyszeć. Tylko Ookaminoishi milczała. Byłam więc zdana tylko na siebie. Fajnie by było znaleźć sobie jakiegoś sojusznika, ale znowu byłoby to samo. Nikt nawet nie chciał o tym słyszeć.  I dobrze.  Miło by było, gdybym za ten czyn została ogłoszona bohaterem.  Już sobie to wyobrażałam.  Coś dmuchnęło na mnie gorącym powietrzem. Odwróciłam głowę. W oknie zobaczyłam głowę smoka.
- Terror. W samą porę.
Smok patrzył na mnie swoimi białymi oczami. Sam ledwo dał się namówić na ta wyprawę, a na dodatek, musiał później wracać do Erdas. Miał mnie tylko podrzucić. 
- Odpuść sobie - mruknął - to nie robota dla ciebie. Niech te kundle same ruszą swoje włochate tyłki i wyruszą do tych wrót. 
W moich oczach pojawiły się ogniki. Smok szybko zamilkł, ale ja nadal nie mogłam opanować gniewu. 
- Sądzisz, że nie mogę im pomóc? - zapytałam zmienionym głosem smoka.
Gdy się wściekałam, zawsze głos zmieniał mi się na o wiele niższy, bardziej przesiewający grozę. Przypominający głos dorosłego demona. Kipiałam wręcz wściekłością i niechcąco uwolniłam magię strachu. Smok zląkł się mnie. Wiele trzeba energii, aby móc przestraszyć taką magią smoka.  Oddalił się powoli.  Jednak szybko się ogarnęłam. Znowu byłam sobą. Terror znowu przybliżył głowę do mnie. Mruknęłam niezadowolona i wsiadłam na jego grzbiet.  
- Przepraszam - szepnęłam - to niechcący!
Terror nie odzywał się. Widać, był wściekły. Zamachnął skrzydłami. Upokorzyłam wielkiego smoczego władcę, który nauczył mnie sztuki paraliżowania strachem. I tak oto uczennica przerosła mistrza. Smoki między innymi dzięki tej magii siali postrach.  Mało komu udało się przestraszyć smoka. Terror czuł się upokorzony. Mimo tego leciał dalej na Olimp. Gdy w oddali zobaczyłam górę,  smok wylądował w pobliskim lesie. Niedaleko miejsca w którym wylądowaliśmy, zobaczyłam płot kolczasty z napisem "Wstęp wzbroniony!". Przeszłam przez płot. Oglądnęłam się na mojego smoczego towarzysza.  Terror nie spojrzał w moją stronę, tylko rozłożył skrzydła i odleciał.   Zobaczyłam w oddali jego znikający w chmurach cień.  Rozejrzała się po terenie.  Poczuła się jak w Erdas. Usłyszała czyjeś  kroki. Nie odważyłam się ruszyć z miejsca. Póki byłam w cieniu była większa szansa, że w bezruchu mnie nie zauważą. Potem śmiechy. Byli to dorośli mężczyźni. Wyszli zza drzewa. Wstrzymałam oddech. Wyciągnęłam miecz. Klinga błysnęła.  Mężczyźni spojrzeli w moją stronę.   Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie mój najgorszy koszmar. Krew mojego rodzonego brata, na moich własnych dłoniach. Ostatni oddech mojej matki.  Roztoczyłam w sobie  aurę nienawiści i wstrętu do demonów i samej siebie.   Moje ofiary zbladły.  Jeden z nich wyciągnął w moją stronę pistolet.  Jego ręka drżała. Niestety, nie byłam w stanie ich sparaliżować, gdyż całą swoją energię wykorzystałam na przestraszeniu mojego towarzysza. I tak jednak miałam przewagę.  Stałam  twarzą do mężczyzn. Potem wyszeptałam słowa w złowieszczym i niezrozumiałym języku.
- Ass regonnne dramma! 
Przede mną pojawiły się dwie postacie. Były to cienie. Upiory, które nie miały własnej woli, a ich jedynym celem było służenie mi, jak królowej. Widma zaatakowały. Jedne z mężczyzn niestety zdążył trafić we mnie nabojem z pistoletu. Na mojej twarzy zagościł grymas bólu. Kula utknęła w moim skrzydle. Jednak nie przerywałam rytuału. W pewnym momencie  mój miecz znalazł się w powietrzu i zaatakowałam nim moich wrogów. Padli martwi. Widać było, że jestem trochę bardziej odporna na ból niż inni. Mrok był moją tarczą. Kolejne odgłosy. Cienie odwróciły się w stronę szelestu. Jednak dałam im znak, aby zaczekały. Wyczułam bowiem magię. 

(Ktoś, kto chce pomóc mi w zamknięciu wrót Hadesu?)

Jedna drobna uwaga i sugestia, być może na nowej mapie nie widać tego dokładnie, jednak brama Hadesy (obiekt na tyle duży, że widoczny z lotu ptaka) znajduje się na Arenie 9, na jej dole, na skraju gór Czarnego Złota.



2 komentarze:

  1. Panowie, biorę tę robotę. Gehe, może wreszcie jakaś grubsza akcja będzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuźwa >-< Tereny pomyliłam...ehe... to.. będzie dłuuuuuga wędrówka XD

    OdpowiedzUsuń