19 czerwca 2019

Od Akiro cd. Argony do Camille

Gdy Argona puściła czarnowłosego, ten poprawił swój kołnierz. Mimo że nie było widać nic po nim, to wiedział, że sytuacja nie jest za ciekawa. Argona ruszyła przodem na złamanie karku, a chłopak dokończył rozmowę ze starszym osobnikiem i dogonił dziewczyny. Jego skupienie wymalowane na twarzy nie było naturalne dla tego osobnika. Do zamku mieli kawał drogi, ale pójście do niego, byłoby prawdopodobnie błędem. Zdrajca mógł tam zastawić na nich pułapkę. Akiro naciągnął kaptur na głowę, spojrzał na dziewczyny i na powóz, który zmierzał w ich kierunku. Chłopak spuścił lekko głowę w dół.
- Gdzie możemy iść? W obecnej sytuacji jesteśmy na przegranej pozycji. - jego wzrok nieprzytomnie wpatrywał się w wyższe od niego kobiety. - Ech, cała ta sytuacja jest beznadziejna. Na dodatek oczywiście musiałem wrócić tutaj z dwiema osobami, które w obecnej sytuacji są jak wrzód na tyłku. Wolałbym już je odesłać je do domu, ale na razie jestem na nie skazany. - głowa jasnowłosego była wypełniona po sam szczyt różnymi myślami i ruchami, gdy się nagle zatrzymał. - Już wiem, pierw musimy udać się na Bagna Nerody.
- Na Bagna?
- Tak właśnie na Bagna. Więc musimy zmienić kierunek, najszybciej będzie przez las.
- Więc na co czekasz! - głos Argony nadal przeszywał jego ciało, ale już przyzwyczaił się do jej poważnego i mrocznego tonu. Nie marnując ani chwili dłużej, skręcili w prawo i ruszyli przez las. Przez większość drogi szli w ciszy, gdy nagle jeden z towarzyszy chłopaka zażądał, by ten opowiedział im, co tutaj się stało. Jasnowłosy, zatrzymał się nagle w jednym miejscu, jak gdyby przed nim wyrosła murowana ściana, ciężko wypuścił powietrze ze swoich płuc i ruszył dalej.
-W sumie mogę - powiedział, a jego oczy nagle przyciemniały. - Wszystko zaczęło się jakieś sześć lata przed wojną.
***
Dzieci, które bawiły się na polanie niedaleko swojego domu, na dźwięk rogu egura, ruszyły w stronę głównej drogi miasta. Tylko jeden z nich o kruczoczarnych włosach, który był zajęty oglądaniem stworzeń niebieskich, nie zareagował na tą charakterystyczną nutę.
- Braciszku Aki, bo znowu ich przegapimy, a obiecałeś mi. - chłopak skupił wzrok na dziewczynce i ujrzał jej nie do końca zadowoloną minę, z lekko nadętymi policzkami.
- Już, przecież obiecałem, nieprawdaż Eliz? - przez bramę przejechał obecny król wraz z pierwszymi rycerzami. Ich uroczystemu powrotowi do domu towarzyszyły oklaski i głośne wiwaty.
- Patrz, patrz, jedzie Anerdi. - oczy zalśniły dziewczynie, na widok obecnie najmłodszego członka obrony królestwa. Nagle całą drogę pomiędzy drzewami wypełniła mgła, ludzie zaczęli uciekać, można rzec, że wybuchła mała panika. Nagle rozbrzmiał rozpaczliwy terkot wierzchowca, a we mgle rozbłysło małe światło. Rodzeństwo próbując zejść z dachu, ześlizgnęło się i wpadło we mgłę. Po paru sekundach chmura tak samo, jak się szybko się pojawiła, tak samo szybko znikła, ukazując rodzeństwo siedzące na trójce zamachowców. Zostali uznani za bohaterów i zabrani do zamku. Tak zaczął się ich trening na rycerzy, Minęły kolejne lata, Akiro stał się najmłodszym członkiem Bractwa Rycerskiego, ponieważ jego siostra nie dożyła pasowania. Po upływie kolejnych dwóch miesięcy całe królestwo pogrążyło się w żałobie z powodu śmierci króla, lecz następnego dnia jego córka Alenor została ukoronowana na nowego władcę. Była w tym miejscu pierwszą kobietą, która była królem. Od tego zdarzanie mijały kolejno dni, a wraz z nimi pojawiały się nowe osoby na zamku, wszystkie w jakiś sposób były ze sobą związane. Cała dziesiątka przez lata broniła kraju, lecz pewnego dnia, jeden z członków zdradził.
   Kor i Seth weszli do sypialni Qwara, w ten im oczom ukazała się krwawa masakra. Wszędzie było pełno krwi i rozerwanych części ciał, a nad tym wszystkim stał Tei.
- Tei co to ma znaczyć?! - wykrzyczała Kor, zaszokowana postępowaniem towarzysza, lecz on powoli odwrócił się w ich stronę, a na jego twarzy widniał cienki złośliwy uśmiech, jego ramiona zaczęły unosić się rytmicznie w górę i w dół, a z jego gardła wydarł się cichy chichot, który przerodził się w szaleńczy śmiech.
- Wszystkich waz pozabijam! - I tak w kółko.
***
- Niestety wymknął się im, co w skrócie doprowadziło do wojny - zamilkł na moment - na której pojawił się ten sam gad. Reszta jest wam na tę chwilę zbędna - powiedział, mijając kolejny krzak dzikiej róży i po dwóch krokach zatrzymał się nad przepaścią. - no to jesteśmy. - powiedział, spoglądając w dół, po czym zniżył się do poziomu ziemi i wzdłuż ściany przepaści zaczął schodzić coraz niżej. Tymczasem kobiety zostały zostawione same sobie i starały się zrozumieć, co dokładnie muszą zrobić, by wrócić do domu. Niewielki szelest dotarł do ich uszu, z głębi lasu.
- Słyszałaś to?
- Tak. - obie stanęły w pozycjach do ataku, w tym czasie Akiro dotarł do miejsca, gdzie zostawił potrzebne rzeczy i, po wyciągnięciu plecaka z ukrycia, wdrapał się na górę. Gdy tylko jego ręce i głowa znajdywały się powyżej gleby, ujrzał rozgromiony tłum.
- Co tu się stało? - spytał, wchodząc na bezpieczny grunt.
- Zakatowali nas. - Wenur podszedł ostrożnie do jednego z nieprzytomnych ludzi i zaczął go przeszukiwać, Nie znalazł nic, co zbudziło, by jego ciekawość oprócz ostrza z wyciętym słowem „Far". Akiro ocucił nieprzytomnego chłopaka i zaciskając lewą dłoń na ostrzu, zwrócił się do niego.
- Skąd to masz?
- Asor! - zbulwersowany jasnowłosy uderzył chłopaka z całej siły w twarz, aż ten się przewrócił.
- Pytałem grzecznie, a teraz gadaj, skąd to masz! Wiem, że to nie należy do ciebie.
- Należy do mojego nauczyciela.
- Faro gdzie on jest! -chłopak odwrócił wzrok.
- Aho! Nie mamy na to czasu, Tei jeszcze o nas nie wie - warknął na niego, tracąc cierpliwość.
- Wenur?
- No nareszcie zaczynasz łapać. A teraz zaprowadźcie nas do bazy. - Chłopak kiwnął zgodnie głową i podniósł się z ziemi. Gdy zebrali resztę, wszyscy powoli ruszyli w drogę do kryjówki. Po paru minutach cichego marszu weszli do jaskini, gdzie powoli zaczęli gubić się w plątaninie podziemnych korytarzy. Gdy już je opuścili, trafili na wioskę ukrytą wśród roślin. Wszyscy szli tam, gdzie szedł ich młody przewodnik. Chłopak wspiął się po drabinie i poprosił, by chwilę na niego zaczekali. Dzieciak ledwo wszedł do pomieszczenia, a już wzywał Wenura. Szybko wspiął się na górę i bez zbędnych ceregieli wszedł do pomieszczenia, gdzie znajdował się właściciel ostrza. Na widok swojego dawnego kompana, zerwał się na równe nogi, po czym przewrócił niewielki stolik, który znajdował się przednim.
- Wenur!
- Kopę lat, Faruś - odpowiedział, zanim ten rzucił się na niego z uściskiem. Chwilę porozmawiali, a Akiro wytłumaczył mu, kim są dwie kobiety czekające na dole.
(Camille?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz