18 czerwca 2019

Od Lucii cd. Jamesa

Lucia zmarszczyła brwi, trochę nie wierząc w to, co widziała. Czy to właśnie James Von Alwas zmierzał w jej stronę? Czy to krew na jego drogim garniturze? Spotkali się mniej więcej w połowie dzielącego ich dystansu i tym razem nawet nie próbowali udawać, że się nie znają, co Lucia odnotowała jako maleńki progres.
– Ładne buty – rzucił mężczyzna na przywitanie, unosząc brwi i patrząc wymownie na jej-jego białe szpilki.
– Ładny zegarek – odgryzła się kobieta, zerkając na jego nadgarstek. – I ładny garnitur, panie oficerze. Taki nie za czysty.
Widziała, jak James zaciska mocno usta.
– Generale – rzucił w końcu spokojnie. Włoszka zmarszczyła brwi.
– Co?
– Panie generale – wyjaśnił. – Nie oficerze.
Kobieta uniosła obie dłonie w obronnym geście.
– O, przepraszam. Generale. Mam rozumieć, że to krew twoich wrogów? – zapytała, ale chyba nie podchwycił żartu, bo odpowiedział śmiertelnie poważnie.
– Tak.
Miała nadzieję, że jednak podchwycił żart, a jego odpowiedź była tylko kontynuacją. Nie zamierzała sobie jednak dłużej zaprzątać tym głowy. Czekały na nią jeszcze swoje sprawy.
– Spróbuj Veestem – poleciła, ze zdegustowaną miną patrząc na jego ubiór. – Powinno się odeprać. Von Alwas zamrugał kilka razy.
– Czym?
Veestem. – Wzruszyła ramionami. – Bardzo dobry płyn. Szkoda by było wyrzucić taki gustowny garnitur. A w pralni mogą na ciebie dziwnie patrzeć. – Uśmiechnęła się sztucznie. James zmarszczył brwi. Chyba trochę go skonsternowała.
(JAMES?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz