Czy byłaby możliwość, by ktoś od nas... hmmm, dostał listę tych, którzy nie pozostali po dobrej stronie, żebyśmy mogli się nimi w w należyty sposób zająć? - mój mózg zaczął przeprowadzać analizę tej prośby, jednak to było niemożliwe.
- Wybacz, ale ta prośba jest nie do spełnienia. Ponieważ jeśli zaczniecie czystkę, to góra się zorientuje. Po drugie wcale nie jest nas tak dużo, jak ci się wydaje - odparłem ze spokojem, sięgając po kubek herbaty. Czułem, że wzrok dziewczyny bacznie mnie obserwuje.
- Więc większość SJEWu jest za nowym premierem? - wsłuchiwałem się w jej słowa, bacznie obserwując otoczenie. Wtem moją uwagę przykuła pewna osoba. Nie znałem jej zbyt dobrze, ale wiedziałem, że jest Wieży, co oznaczało, że nie mogliśmy rozmawiać tutaj na spokojnie. Chwyciłem w dłoń łyżeczkę i zacząłem się bawić nią i ciastkiem leżącym na małym talerzyku.
- Nie większość, tylko wszyscy pracownicy Wieży, są za nowym premierem i pokładają w nim nadzieję do dalszego rozwoju miasta. W szczególności teraz, gdy sztuka wróciła na rynek. - Camille rozpoznała w moim zachowaniu tę informację, że jesteśmy obserwowani i że niebezpiecznie jest teraz tu rozmawiać o tego typu sprawie, więc zmieniliśmy temat i po upływie kilku minut rozeszliśmy się. Podczas rozmowy ustaliliśmy jednak, gdzie i kiedy odbędzie się następne spotkanie. Ruszyłem w stronę Wieży, a tamta postać, która nas obserwowała ruszyła za mną.
- Totalny nowicjusz. - powiedziałem do siebie w myślach, zbliżając się do windy. Czarnowłosy chłopak wszedł tuż za mną do pomieszczenia i wyszedł na tym samym piętrze co ja, po czym się rozpłynął. Po powrocie do domu wyjrzałem przez okno. Skubaniec stał na dole za samochodami i uważał, że go nie widać.
- Więc mnie śledzi. Niedobrze. - warknąłem pod nosem, zostawiając zasłonę w spokoju.
- Wszystko w porządku? - zapytał Boni, widocznie zmartwiony widząc mnie zamyślonego.
- Spokojnie, to nic takiego. - odpowiedziałem, przerzucając wzrok z dzieciaka na świecący ekran telewizora. - Musisz mi jutro pomóc, a teraz czas spać.
Następnego dnia Boni wyszedł pierwszy i tak jak się spodziewałem, wszyscy ludzie z Wieży się nabrali i ruszyli za nim. Ja natomiast trzymając się cienia, ruszyłem na spotkanie z Camille. Po dwóch godzinach dotarłem na miejsce, kobieta już tam czekała, więc tylko sprawdziłem parę rzeczy i nałożyłem iluzje.
- Wybacz za spóźnienie, miałem małą niedogodność, ale wracając do rzeczy. - sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem złożoną kartkę, wręczyłem ją dziewczynie. - To są wszystkie osoby, które jeszcze są po stronie starego premiera.
- Wybacz, ale ta prośba jest nie do spełnienia. Ponieważ jeśli zaczniecie czystkę, to góra się zorientuje. Po drugie wcale nie jest nas tak dużo, jak ci się wydaje - odparłem ze spokojem, sięgając po kubek herbaty. Czułem, że wzrok dziewczyny bacznie mnie obserwuje.
- Więc większość SJEWu jest za nowym premierem? - wsłuchiwałem się w jej słowa, bacznie obserwując otoczenie. Wtem moją uwagę przykuła pewna osoba. Nie znałem jej zbyt dobrze, ale wiedziałem, że jest Wieży, co oznaczało, że nie mogliśmy rozmawiać tutaj na spokojnie. Chwyciłem w dłoń łyżeczkę i zacząłem się bawić nią i ciastkiem leżącym na małym talerzyku.
- Nie większość, tylko wszyscy pracownicy Wieży, są za nowym premierem i pokładają w nim nadzieję do dalszego rozwoju miasta. W szczególności teraz, gdy sztuka wróciła na rynek. - Camille rozpoznała w moim zachowaniu tę informację, że jesteśmy obserwowani i że niebezpiecznie jest teraz tu rozmawiać o tego typu sprawie, więc zmieniliśmy temat i po upływie kilku minut rozeszliśmy się. Podczas rozmowy ustaliliśmy jednak, gdzie i kiedy odbędzie się następne spotkanie. Ruszyłem w stronę Wieży, a tamta postać, która nas obserwowała ruszyła za mną.
- Totalny nowicjusz. - powiedziałem do siebie w myślach, zbliżając się do windy. Czarnowłosy chłopak wszedł tuż za mną do pomieszczenia i wyszedł na tym samym piętrze co ja, po czym się rozpłynął. Po powrocie do domu wyjrzałem przez okno. Skubaniec stał na dole za samochodami i uważał, że go nie widać.
- Więc mnie śledzi. Niedobrze. - warknąłem pod nosem, zostawiając zasłonę w spokoju.
- Wszystko w porządku? - zapytał Boni, widocznie zmartwiony widząc mnie zamyślonego.
- Spokojnie, to nic takiego. - odpowiedziałem, przerzucając wzrok z dzieciaka na świecący ekran telewizora. - Musisz mi jutro pomóc, a teraz czas spać.
Następnego dnia Boni wyszedł pierwszy i tak jak się spodziewałem, wszyscy ludzie z Wieży się nabrali i ruszyli za nim. Ja natomiast trzymając się cienia, ruszyłem na spotkanie z Camille. Po dwóch godzinach dotarłem na miejsce, kobieta już tam czekała, więc tylko sprawdziłem parę rzeczy i nałożyłem iluzje.
- Wybacz za spóźnienie, miałem małą niedogodność, ale wracając do rzeczy. - sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem złożoną kartkę, wręczyłem ją dziewczynie. - To są wszystkie osoby, które jeszcze są po stronie starego premiera.
(Camille?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz