11 czerwca 2019

Od Jamesa cd. Lucii

      No widzisz, jednak coś z tego będzie - skomentował przyjaciel Jamesa, gdy ten go mijał, wracając do stolika. Von Alwas nie został mu dłużny i z szatańską wręcz precyzją pozbawił go tchu kuksańcem
- Nie pogrywaj ze mną - rzucił cicho i śmiertelnie wręcz poważnie, jednak rudowłosy z pewnością tak tego nie przyjął. Na jego twarz wypłynął triumfalny uśmiech. Anglik westchnął tylko i odszedł do stolika. Nalał sobie jeszcze szklankę wody z cytryną i miętą i zaczął powoli sączyć zdrowy napój, gdy koło siebie usłyszał głos
- Może ze mną też zatańczysz? - spojrzał z ukosa na, jak zawsze radosną, Belcourt.
- Nie. - odparł tylko i dla poparcia swoich słów usiadł na krześle. Dziewczyna prychnęła.
- Nigdy nie chcesz się baawić - wytknęła mu, jednak wiedział, że nie jest na niego zła. Wślizgnęła się na krzesło, które wcześniej należało do Lucii i zaczęła prowadzić z nim niezobowiązującą konwersację. Chociaż w gruncie rzeczy dialog to za duże określenie. Jak się można było tego spodziewać to Camille głównie mówiła, on tylko co jakiś czas rzucał jedno lub dwa słowa. Obserwował salę i jego wzrok chcąc nie chcąc kolejny raz przemknął po Parfavro i rudym, z którym aktualnie tańczyła. Nadal chciał zabić Finna za ten cały cyrk z pasującym ubiorem, jednak wiedział, że będzie musiał jeszcze trochę z tym poczekać.
- Szkoda, że nie widzi, jak ona na niego patrzy - rzuciła nagle Belcourt, podążając wzrokiem za jego spojrzeniem. Von Alwas wzruszył ramionami. Nie interesowały go zbytnio problemy sercowe tej dziewczyny, a już na pewno nie zamierzał ingerować w interakcje między nią a Finnem. Liczył na to samo z jego strony, jednak znając Irlandczyka szanse na to były bardziej niż znikome. Skupił się na "rozmowie" z przewodzącą Pectis kobiecie, nie zauważając nawet jak piosenka się kończy, a Włoszka wraca w stronę stolika.
(Lucia?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz