Camille prawie zakrztusiła się rogalikiem.
– On? Mnie?
– Oczywiście, że tak! – Klasnęłam w dłonie rozradowana.
Zaczerwieniona jak burak Cam burknęła coś w odpowiedzi, ale średnio jej
słuchałam. – Och, wyobraź to sobie. Będziecie mieli ślub jak z bajki. Kupimy ci
przepiękną suknię. Dekoracje będą w odcieniach pastelowego fioletu i bieli, z
zielonymi elementami. W kwiatach będą królowały magnolie! – Obserwowałam, jak z
każdym moim słowem twarz przyjaciółki robi się coraz bardziej czerwona.
Zastanawiałam się tylko, czy zorientowała się, że właśnie przedrzeźniam ją samą.
– Aha, chyba na twoim ze Stevem – mruknęła w końcu.
Roześmiałam się głośno. – Po czym ty niby wnioskujesz, że on mi się podoba?
Chociaż wcale mi się nie podoba. – Zastrzegła szybko, starając się odwrócić
moją uwagę od planowania ich wesela.
– Wcaaaaleeee. – Pokręciłam głową.
– Calia – warknęła brunetka, co spotkało się z kolejnym
wybuchem mojego śmiechu.
– Oj, Cam, Cam, ile my się znamy? Przecież ty się nie dajesz
odwozić do domu byle komu, to po pierwsze. Po drugie, skoro chociażby przeszło
mu przez myśl zaproponowanie ci odwózki to znaczy, że spędziliście ze sobą sporą
część tego balu. Po trzecie, czuję, że jesteś zawstydzona, a to najlepszy znak.
– Calia! – zaprotestowała moja przyjaciółka z oburzeniem.
– No co? – obruszyłam się. – Jak tu nawet nie muszę używać
mocy! Twoja twarz jest w tym momencie tak czerwona jak moja bluza! – Chwyciłam
materiał w palce dla uwiarygodnienia swoich słów. – Ale spokojnie, nie ma się
co dziwić. Z Fionna O’Reilly’ego jest niezłe ciasteczko. – Poruszyłam brwiami
sugestywnie. Camille zamieszała łyżeczką swoją kawę.
– Powiem Steve’owi – mruknęła, a ja znów się roześmiałam.
– Powiedz, powiedz.
(CAMILLE? JAK TAM TWÓJ ROMANSIK? ;3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz