– Mhm. – Pokiwałam głową, przeżuwając swoją część śniadania. – Zaraz idę.
Camille zmarszczyła brwi.
– To po co ty tu w ogóle przychodziłaś?
Wzruszyłam ramionami.
– Żeby się z ciebie pośmiać, to chyba oczywiste. Ej właśnie, mogłaś się umówić z Fionnem u mnie w pubie!
Brunetka uniosła brwi.
– Oświeć mnie proszę, czemuż to?
– Dałabym ci zniżkę, w razie gdyby miał zamiar cię wystawić. – Wyszczerzyłam zęby. Cam przewróciła oczami.
– Nie wystawi mnie, Calia. To jego interesy.
– Mhmmmmmmm.
– Calia.
– Mhmmmmmmm.
Camille westchnęła ze zrezygnowaniem, przykładając dłoń do czoła.
– Naprawdę cię nie znoszę.
– Naprawdę mnie uwielbiasz! – Klasnęłam w dłonie radośnie. – Kto ci sukienkę pożyczył? Kto cię wyszykował na milion dolarów? Dzięki komu masz randkę z O'Reillym? Kto ci taką dobrą kawę zrobił? Poza tym, ciesz się, mogłam do ciebie przyjść o siódmej.
– To nie jest randka. Poza tym, nie wstałabyś na siódmą – zauważyła Camille sceptycznie.
– Fakt. Ale mogłam.
– Ja nie wiem, dlaczego ja się z tobą jeszcze przyjaźnię – mruknęła, mieszając swoją kawę. Wyszczerzyłam zęby.
– Ja wiem. Dlatego, że jestem cudowna, fenomenalna, najlepsza i takie tam.
Camille spojrzała na mnie jak na wariata.
– Dobra, weź już. – Machnęła ręką. – Idź do tej pracy. Same głupoty wygadujesz.
(CAMILLE? <3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz