17 czerwca 2019

Od Lucii cd. Jamesa

Lucia szybko przekalkulowała w głowie wszystkie za i przeciw. Z jednej strony, to był zabójca szpilek. A, co ważniejsze, nie mogła liczyć na żadną sensowną konwersację z nim. No i miała już zamówioną taksówkę. Z drugiej jednak strony, jego samochód na pewno był wygodniejszy niż zaśmierdziała taksówka no i oszczędziłaby trochę pieniędzy za przejazd. Uśmiechnęła się słodko i równie słodko odpowiedziała:
– Nie, dziękuję.
James wzruszył ramionami.
– To nie. – Zamknął szybę i powoli ruszył. Zahamował gwałtownie, gdy przed maską pojawił się nagle jego przyjaciel. Mężczyzna zdusił w sobie przekleństwo, po czym po raz kolejny otworzył okno.
– Zwariowałeś? – zapytał uprzejmie, mierząc rudowłosego Irlandczyka morderczym spojrzeniem.
– Trzeba patrzeć, jak się jeździ – odgryzł się Fionn, oddychając głęboko. – I zapalać światła, James.
– Wszystko w porządku? – Do dyskusji przyłączył się kolejny głos. Zaniepokojona Lucia podeszła kilka kroków do mężczyzny. Ten tylko otrzepał garnitur.
– Tak, tak, dziękuję. Miło, że chociaż ty pytasz. – Rudowłosy już odzyskał rezon i spojrzał na Von Alwasa z nienaturalnie miłym uśmiechem. James już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwała mu, jakżeby inaczej, Lucia.
– To… dobrze. Dobranoc. – Skinęła głową w stronę rudowłosego i wróciła na miejsce oczekiwania na taksówkę. Fionn w tym czasie podszedł do wciąż otwartego okna i wycelował palcem prosto w twarz przyjaciela, aż ten odchylił się nieznacznie.
– Masz ją odwieźć do domu – syknął Irlandczyk.
– A ty nie możesz? – zapytał spokojnie.
– Ja obiecałem odwieźć pannę Belcourt.
– Masz dużo miejsca w samochodzie.
– James, właśnie prawie mnie przejechałeś, czy możesz ze mną nie dyskutować i zrobić to, co ci mówię?
Von Alwas westchnął. O’Reilly uśmiechnął się triumfalnie.
– No. – Zabrał swojego palca sprzed twarzy przyjaciela i już miał odejść, gdy James nagle sobie o czymś przypomniał. Zmarszczył brwi.
– Fionn? – zaczepił rudowłosego, patrząc na niego przenikliwym spojrzeniem.
– Hm?
– Piłeś – bardziej zauważył niż zapytał oficer. O’Reilly roześmiał się.
– Zwariowałeś? W moim był bezalkoholowy. Daj spokój, nie jestem małym dzieckiem.
James odnotował w myślach, że Fionn czasem przypomina małe dziecko, ale postanowił zachować tę uwagę dla siebie. Skinął tylko głową.
– To do zobaczenia. – Irlandczyk uniósł mu dłoń na pożegnanie. – Odwieź mojego ulubionego naukowca. – Puścił mu oczko. James z westchnieniem cofnął samochód. Po raz kolejny zatrzymał się przed czekającą na taksówkę Lucią. Tym razem jednak postanowił nie być tak kompromisowy.
– Wsiadaj – powiedział obojętnie. – Podwiozę cię do domu.
(JAMES? ;3 CHYBA TROCHĘ CI UKRADŁAM PERSPEKTYWĘ XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz