– Mogłabyś zadzwonić po karetkę – zauważyłam, na co Alpha wzruszyła ramionami.
– Co to za adres?
– Ulica Midday, numer chyba 23.
– Chyba?
– 23, dzwoń – warknęłam. Argona wyszła z pomieszczenia, a ja zajęłam się próbą uratowania mężczyzny. Naprawdę miałam nadzieję, że ratownicy poważnie potraktują telefon Alphy i przyjadą tu jak najszybciej. Chciałam, żeby ten człowiek przeżył i nie tylko dlatego, że być może miał potrzebne nam informacje. I też nie dlatego, że mogłabym być podejrzana o jego śmierć. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Argona? Nie, to zdecydowanie nie była aura posępnej Alphy. To był ktoś bardzo spokojny i opanowany... ale tylko z pozoru. Dziwne.
– Zostaw, dziecko. – Usłyszałam głos starszej kobiety.
– Co? – Zdziwiłam się.
– Pomogę ci.
Zmarszczyłam brwi. Wypowiedź kobiety wcale nie sugerowała chęci pomocy. Odsunęłam się jednak od mężczyzny.
– Zaraz będą – rzuciła zwięźle Argona, znów wchodząc do pomieszczenia.
– Żeby tylko zdążyli na czas – powiedziałam, uważnie obserwując reakcję gosposi. Zarówno tę wewnętrzną jak i zewnętrzną.
Tymczasem "zaraz" Argony okazało się dużo krótsze niż myślałam. Albo po prostu to ja straciłam rachubę czasu. Ratownicy przenieśli dziennikarza na nosze.
Tymczasem "zaraz" Argony okazało się dużo krótsze niż myślałam. Albo po prostu to ja straciłam rachubę czasu. Ratownicy przenieśli dziennikarza na nosze.
– Jego stan jest ciężki – oznajmił jeden z nich, patrząc mi prosto w oczy. – Ale uratowała mu pani życie.
Skinęłam głową.
– A dokąd go zabieracie?
Ratownik otaksował mnie wzrokiem.
– Niestety nie mogę udzielić pani takich informacji. Ale karetka jeszcze nie odjechała.
Zrozumiałam aluzję. Dopiero przed domem Argona wbiła mi swoje paznokcie w łokieć.
– Trzeba uważać na tę gosposię – mruknęła tak, że ledwo ją usłyszałam.
– Jej aura była dziwna – przytaknęłam.
– Nie o to chodzi.
Zmarszczyłam brwi.
– A o co?
– Widziałam, jak wyjmowała naklejkę pandy z kieszeni. I myślę, że wcale niebezinteresownie chciała ci pomóc go "ratować".
(ARGO? WYBACZ, ŻE TAK DŁUGO XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz