- Zastanowimy się nad tym później. Teraz musimy ruszać za karetką, jeśli nie chcemy zgubić naszego dziennikarza. - Calia zrobiła ruch, jakby chciała na piechotę gonić samochód, jednak Alpha ją powstrzymała.
- Dobrze. Zrobię to. Jestem szybsza. - To mówiąc wymownie przewróciła oczami. - Przeszukaj jego pokój. Może znajdziesz te zdjęcia lub jakieś ślady. Wyślę ci esemesa z miejscem spotkania.
Calia skinęła głową, a czarnowłosa ruszyła chodnikiem, rozglądając się na boki. Karetka oddalała się coraz bardziej, jednak kobieta cały czas była w stanie dosłyszeć wycie syren. Powinna być w stanie ją dogonić. Skręciła gwałtownie w bramę jednej z willi, wyglądających na puste i po chwili wybiegł z niej masywny, czarny pies. Kierując się zanikającym wyciem syren, Argona pędziła, starając się trzymać w cieniach murów i przekraczając ulicę tylko wtedy, gdy było to na prawdę konieczne. Na Arenie 2 rzadko widywano bezpańskie psy, istniała więc obawa, że ktoś zadzwoni po hycla, musiała więc zachować tyle ostrożności, ile była w stanie.
Nagle dźwięk karetki urwał się. Wadera przebiegła jeszcze kawałek w tym kierunku, w którym dotąd zmierzała, jednak wkrótce zwolniła i przemieniła się w człowieka. Biegając na oślep nie znajdzie tego szpitala. Był za to lepszy sposób.
Zmierzając dalej obraną drogą rozglądała się za zbłąkanymi przechodniami. Jak na złość ulice były zupełnie puste. Kilkoro ludzi wyglądało przez okna domostw, zapewne zaniepokojonych dźwiękiem syreny. Tylko jeden starszy jegomość podszedł do płotu i rozglądał się, jakby czegoś szukał. Argona przyspieszyła.
- Przepraszam pana, gdzie tu jest najbliższy szpital? - zapytała tak uprzejmie, jak tylko była w stanie.
- Dwie przecznice dalej - mruknął, ze skwaszoną miną. - A czego pyta?
- Mój znajomy tam się leczy i chyba podał mi zły adres - odpowiedziała, zmuszając się do markotnego uśmiechu, po czym ruszyła zdecydowanym krokiem we wskazanym kierunku. Za sobą usłyszała jeszcze coś w stylu "Ach ta dzisiejsza młodzież. Zero szacunku dla starszych".
[...]Szpital to mało powiedziane. Miejsce, w którym znalazła się kobieta wyglądało jak luksusowy hotel, do którego tylko przypadkiem został zaproszony kongres naukowy. Po marmurowych posadzkach przechadzali się dobrze odziany pacjenci, w towarzystwie pielęgniarek w eleganckich fartuszkach, a za ladą recepcji siedziała nienaturalnie uśmiechnięta kobieta, której twarz miała na sobie grubszą warstwę makijarzu, niż Mona Lisa farby.
- W czym mogę pomóc - zapytała, gdy czarnowłosa podeszła do lady.
- Szukam... - I w tym momencie Argona uświadomiła sobie, że imię mężczyzny nie padło podczas całej rozmowy. Niedobrze. - Szukam mężczyzny, który został tu właśnie przywieziony przez karetkę. Jestem jego przyjaciółką i obawiam się o jego życie.
Co prawda twarz kobiety nie zdradzała żadnej obawy, niemniej recepcjonistka zaczęła przeglądać bazę danych.
- Pan Salzman Horace? Sala 436 piętro 4. W tym momencie jego stan jest krytyczny i zajmują się nim nasi najlepsi specjaliści, jednak może pani zaczekać przed salą.
Alpha pokiwała głową i ruszyła we wskazanym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz