22 czerwca 2019

Od Lorema cd. Tiffany

Wkroczyli do niewielkiego przedsionka, którego ściany wymalowane były w coś na kształt komiksowej wizji zalanego ścieku, w którym unosiły się różne śmieci, ryby z krzyżykami na oczach czy bliżej niezidentyfikowane glony. Lorem maszerował pewnie w stronę zasłonki, zrobionej ze zwieszających się z stropu korytarza pasków tkaniny, wyciętych w fale i tańczących lekko od przeciągu, który spowodowało otwarcie włazu. Zwykły środek ostrożności.
  Mężczyzna rozsunął girlandę i odsunął się, puszczając dziewczynkę przodem. Ta niepewnie minęła go, by wejść prosto do okrągłej sali, na której środku znajdowało się niewielkie podwyższenie, zrobione ze starych palet po pelecie. Wokół niego na ziemi rozłożone były poduszki, wśród których dominowały długie, aligatory we wszystkich kształtach, rozmiarach i odcieniach zieleni. Był w śród nich również jeden naturalnej wielkości, różowy słoń oraz mała grupka bardziej pufowatych puszek po popularnych w europie napojach typu Coca Cola, Fanta, Sprite oraz, nie wiadomo czemu, Płynna Esencja Z Jednorożców I Tęczy. I tutaj ściana przyozdobiona była motywem ściekowym, wzbogaconym o olbrzymiego aligatora, którego masywne cielsko opływało pomieszczenie, a na którego łuskach widać było poprzylepiane liczne zielone karteczki. W tym momencie pomieszczenie było zupełnie puste i Lorem poczuł ukłucie w sercu. Wcześniej zawsze tęskniło życiem. Zawsze. I nie chodzi tu tylko o liczne występy, jakie widziała ta scena. Ktoś po prostu zawsze tu był - czy to szyjąc poduszki, czy doklejając wiersze na aligatorze, czy majstrując przy scenie...
- Tu zaczekamy - oznajmił jasnowłosy cicho, ruszając w stronę jedynego słonia na sali, który zwykł być najbardziej obleganym obiektem na sali. Lorem ostrożnie usadowił się na jego wytartym boku, od razu zapadając się w miękki puch, którym był wypchany. Rozkładając się wygodniej spojrzał na dziewczynkę, nadal stojącą w wejściu i wodzącą spojrzeniem po znajdujących się tutaj elementach wystroju. Mężczyzna pamiętał, że gdy pierwszy raz tu trafił również był pod wrażeniem, jednak częste odwiedziny sprawiły, że to wszystko wydawało mu się zupełnie zwyczajne.
- Daligator - oznajmił, zwracając uwagę dziewczyny na siebie. - Tak to nazywamy.
  Spośród pluszaków, uniosła się postawna postać w stroju pluszowego aligatora i oparła dłonie na ramionach Tiffany.
- Ponieważ Dali go zaprojektował. - Wyszeptał ktoś prosto do jej ucha sprawiając, że gwałtownie odskoczyła i potknęła się o poduszkę w kształcie puszki, upadając na miękkie grzbiety gadów. - A Patosowi zdarzyło się przy rozmowie z Stachurą przejęzyczyć, łącząc nazwisko biednego Salwadora z aligatorem. - Osoba, ukryta pod maską stwora nie zrobiła sobie najwyraźniej nic z gwałtownej reakcji dziewczynki. - I się przyjęło, jak też większość podobnych absurdów zwykło przyjmować się w naszej organizacji. - Rozłożył ramiona, po czym jakby uświadomił sobie, że czarnowłosa wciąż leży na ziemi, bo schylił się, podając jej dłoń i stawiając oniemiałą dziewczynkę do pionu. - Musisz być tu po raz pierwszy. Dobrze widzieć nowe twarze.
- Jak tak dalej pójdzie, nie będzie ich wiele - powiedział Lorem, bezszelestnie stając za plecami aligatora. Ten odwrócił twarz bokiem do jasnowłosego, a zielonkawe światło pomieszczenia zagrało w jego kauczukowym oku.
- Jeśli tak się wydarzy, będzie to tylko i wyłącznie z twojej winy, Skrybo. Twoje wystąpienia są zaprawdę żałosne i tylko psują opinię nam, prawdziwym artystom. - Zapadła chwila ciszy, po czym spod maski rozległ się stłumiony śmiech. - Dobrze cię widzieć. Dawno nie przychodziłeś i już zaczynałem się martwić, że zjedli cię dziennikarze. Usiądźcie proszę. - Aligator uczynił zapraszający gest, wskazując na rozłożone wszędzie poduszki. - Zaproponowałbym herbaty, jednak pływający barek się zepsuł i Kwintus go naprawia na powierzchni i...
- Somniatis Tenebris. Wiesz coś o nim? - zapytał bez dalszych wstępów Lorem.
  Aligator szurnął gwałtowniej ogonem po ziemi. Spojrzał na mężczyznę.
- Zegarmistrz nie jest już jednym z nas. Nie wiem czy przy tym byłeś... on jest wilkiem Loremie. Zamordował trzech malarzy, którzy któregoś dnia przyszli do niego zostawić swoje obrazy.
(Tiffany?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz