Objęłam się ramionami i spojrzałam na Tiffany pochmurnym wzrokiem spode łba.
- Nie znam cię i nie zamierzam ci się z niczego tłumaczyć.
- Spokojnie, po prostu nie rozumiem twoich intencji. – Dziewczyna wyglądała na lekko urażoną. Nie obchodziło mnie to. Życie dało mi ostrą lekcję – każdy ze swoimi problemami radzi sobie sam. Nie potrzebuję litości ani łaski. Tiffany i jej wybawca nie znosili Misao, więc mnie też.
- Ach. Pewnie myślałaś, że się przed tobą otworzę. Potem wykorzystałabyś to, co bym ci powiedziała przeciwko mnie. Nie dam się na to nabrać.
- Nie próbuj zachowywać się jak twoja super koleżanka, bo ci to nie wychodzi. - Tiffany spojrzała na mnie z litością i lekką drwiną.
Dobra. Może Misao nie była święta i traktowała mnie trochę chamsko, ale bez niej byłabym totalnym marginesem. Nic nieznaczącym, niewidzialnym. Misoa jako jedyna dała mi szansę, więc skorzystałam z niej. Lepiej już nie będzie, ale może być gorzej, a do tego nie zamierzałam dopuścić. Kątem oka zobaczyłam za plecami Tiffany ciemną sylwetkę. Od razu poczuła się pewniej.
- Spadaj. – Rzuciła ostro Misao.
- Wal się. – Odparła Tiffany, obracając się do mojej koleżanki. Ta tylko uśmiechnęła się litościwie.
- Twój kumpel cię woła. Zmykaj.
Tiffany mruknęła pod nosem i ruszyła w stronę drewutni, potrącając przy okazji Misao ramieniem. Gdy oddaliła się nieco, wzrok Misao padł na mnie. Zadrżałam mimowolnie i spuściłam wzrok. Znałam to spojrzenie. Zwiastowało dla mnie kłopoty.
- Aj Rue. Zostawić cię gdzieś na chwilę samą i od razu spiskujesz.
Zatkało mnie. Przez chwilę nie mogłam wydusić słowa. Brew Misao uniosła się pytająco.
- Ja przecież nic nie zrobiła. – Odparłam tępo.
- Oczywiście. Bo ty nigdy nic nie robisz. Jesteś słaba i żałosna. – Chciałam coś powiedzieć, ale uniosła rękę na znak, żebym siedziała cicho. - Pokazałaś to dziś podczas walki. – Dodała. - Albo weźmiesz się w garść i udowodnisz, że możesz się na coś przydać, ale znajdę sobie kogoś na twoje miejsce. Uwierz mi, to nie będzie trudne.
- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. A teraz chodź. Ten facet chce ustalić jakiś plan wydostania się stąd. A i jeszcze jedno. – Zatrzymała się z ręką na klamce do drzwi wejściowych. – Masz mi przytakiwać, cokolwiek powiem. Nie pozwolę, żeby taki bez mózg mówił mi, co mam robić.
- Jasne. – Pokiwałam gwałtownie głową. – Robi się.
Misao uśmiechnęła się pod nosem i weszłyśmy do pomieszczenie.
Nasi nowi znajomi siedzieli koło siebie na podłodze i rozmawiali cicho. Zamilkli, gdy weszłyśmy.
(Tiffany, Somniatis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz