Od niechcenia wyciągnęłam rękę po wyniki moich badań. Rori podał mi je, a sam wyszedł zapalić. Przeglądnęłam znudzonym wzrokiem po kartce papieru, na którym były nabazgrolone ludzkie runy. Gdy skończyłam czytać, odłożyłam wyniki badań na stół. "Osłabiona? Pff... Czuje się świetnie!" - mruknęłam sama do siebie, chociaż dobrze wiedziałam, że tak wcale nie było. Od czasu do czasu miałam wrażenie, że świat wiruje. Chciałam koniecznie wyjść na świeże powietrze, przewietrzyć się. Ubrałam się więc odpowiednio do pogody, i już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie Rori.
- Dla ciebie lepiej będzie, jeżeli zostaniesz tutaj. - mruknął ponuro i zapalił kolejnego papierosa.
Skrzywiłam się nieco. Nienawidziłam dymu z ludzkich cygar. Ogólnie, nienawidziłam ich wszystkich chorych wynalazków. Machnęłam tylko ręką i uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
- Daje ci słowo, że tylko pójdę się przewietrzyć. I tak nasmrodziłeś tu już wystarczająco. Ten dym czuć aż w łazience. Lepiej to odłóż, chyba, że chcesz mieć raka płuc.
- Nic mi nie będzie. Poza tym, czemu tak strasznie ci to przeszkadza? To tylko dym.
- Dym, który truje środowisko. - mruknęłam ponuro. - I cholernie śmierdzi. Martwię się też o ciebie... - to ostanie zdanie powiedziałam niezwykle cicho. Miałam nadzieję, że Rori tak naprawdę tego nie usłyszał, a jeżeli już, to nie zwróci na to uwagi.
Chłopak faktycznie nie zwrócił. Machnął tylko ręką i powiedział:
- Pół godziny, nie więcej. Jak źle się poczujesz, to dzwoń.
Po tych słowach mężczyzna wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą z ryczącym telewizorem. Ściszyłam trochę to ludzkie urządzenie, wzięłam ze stołu moje ulubione słuchawki i wyszłam z pomieszczenia, zostawiając niedomknięte drzwi. Zeszłam po schodach i po kilku minutach znalazłam się już w pobliskim parku. O dziwo, parki jednak tutaj były. Odetchnęłam trochę i usiadłam na pobliskiej ławce. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam na nim grać. Po niecałych piętnastu minutach zaczynało mi sie powoli nudzić. Schowałam wiec telefon do kieszeni i rozglądnęłam się tu i ówdzie. Westchnęłam cicho i spoglądnęłam w niebo. Słońce powoli zachodziło, więc pomyślałam, że po nocy nie powinnam się włóczyć po okolicy, gdyż kręcą się tutaj jakieś podejrzane typy. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w stronę naszej kwatery. W połowie drogi, nagle zorientowałam się, że nie wzięłam słuchawek do telefonu. Z jednej strony, pomyślałam, że Rori może mi "wyczarować" nowe, ale z drugiej strony bardzo lubiłam swoje stare i byłam do nich przyzwyczajona, więc zawróciłam w stronę parku. Na ławce fatycznie były małe, biało-złote słuchawki do telefonu. Wzięłam je więc i poszłam w stronę wyjścia. Za mną usłyszałam głosy. Przeraziłam się tym, więc zamieniłam się w wilka. Usłyszałam rozmowę dwóch ludzi. Zaciekawiona podeszłam bliżej. Jeden z nich niespodziewanie popatrzył w moją stronę, a ja stanęłam jak wryta. Zobaczył mnie...
(Rori? Chciałam więcej, ale czas i spokoju nie daje xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz