Dziewczyna spojrzała niespokojnie na stwora. Był on ogromny... Jego zęby były ostre jak noże, a pazury przypominały zakrzywione haki. Stwór stał nieruchomo. Czekał, aż dziewczyna się poruszy, aby ją zaatakować. Tiffany jednak wiedziała dobrze, jakiego zaklęcia użyć... Wyciągnęła powoli ręce w stronę stwora, który chciał ją ugryźć. Oczy dziewczyny zajaśniały, a zza jej pleców wyskoczył cień. Widmo przypominało warga. Ów cień skoczył na potwora i wgryzł się w jego bok. Krew tryskała strumieniami, brudząc przy tym ubranie Tytanii. Potem stworzyła mgłę. Ów mgła przepełniona była strachem. Najgorsze lęki wszystkich stworzeń. Inne pokraki widząc mgłę natychmiast uciekały. Dziewczyna była z siebie dumna. Nagle z mgły wyłoniła się jakaś postać. Wyglądała tak samo jak Tytania. Jedyne, co je rozróżniało, to oczy. Demon, który miał przypominać Tytanię miał szkarłatne oczy i zwężone źrenice. Wyciągnęła dłonie w stronę dziewczyny.
- Sssłodkich ssssnów. - wysyczała.
Tiffany wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana, a po kilku sekundach zemdlała, a mgła opadła. Gdy się obudziła, poczuła się jakoś nieswojo. Spojrzała na pobliską kałużę. Wyglądała zwyczajnie. Chociaż nie! Jej oczy... były szkarłatne. Dziewczyna uśmiechnęła się złowrogo w stronę odbicia, po czym wstała. Na polu walki nie było nikogo... Znieruchomiała więc i czekała. Nagle usłyszała krzyki. Pobiegła wiec w stronę odgłosu i zobaczyła Misao, walczącą z dwoma stworami. Misao spojrzała na Tytanię i powiedziała:
- Będziesz tu tak sterczeć, czy mi pomożesz?
Tytania jednak stała w miejscu. Jakaś siła jej kazała. Nagle zrozumiała. Nie panowała nad swoim ciałem...
(Misao, Rue, Somniatis? Tak jakoś wyszło...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz