16 czerwca 2015

Od Fantasmy - Quest 7

Wieźli mnie do kolejnego laboratorium. Klatka była mniejsza niż zwykle, albo po prostu urosłam od ostatniego razu. Pręty zardzewiały i drapały, gdy tylko się ruszyłam. Dobrze wiedziałam, co mnie czeka w tym laboratorium. Wywieźli tam już Hisakę i Naokiego. Do tej pory ich nie widziałam. Podobno robili im tam złe rzeczy… Muszę szybko wymyśleć jakiś plan. Dutch trzymał kluczyk do klatki na szyi, skrzętnie schowany pod grubą warstwą futra. Mamrotał coś z Aisaką. Udało mi się usłyszeć kawałek ich rozmowy.
- A co jeśli nie przejdzie testów? – Zapytała przez śmiech wadera. 
- Jak to co? – Odpowiedział równie rozbawiony Dutch. – To samo, co z poprzednią dwójką!
Przeraziłam się. Nogi miałam jak z waty. Powoli taczka ciągnięta przez porywaczy zatrzymała się. Przerzucili mnie do pustego pokoju. Ściany pomalowane na biało przypominały mi te z domu dziecka. Pokój wydawał się bardzo sterylny. Na samej górze znajdowało się małe okienko z kratami. 
- Przyzwyczaj się. – Rzucił na pożegnanie basior. – Tu spędzisz resztę swoich dni.
Skuliłam się w rogu pokoju czekając na nastanie nocy. Ciągle myślałam, w jaki sposób mogłabym się wydostać. „Spokojnie, wydostałaś się z wariatkowa, to i tu dasz radę” – powtarzałam sobie, kiedy kolejne pomysły ucieczki szły w odstawkę. Wysilając się nad wymyśleniem jakiegoś mądrego planu dopadł mnie sen.
Następny dzień.
Stalowe drzwi otworzyły się a w nich stała siwa wadera. Do pomieszczenia dostał się smród zgnilizny z korytarza. Zrobiło mi się nie dobrze. Wilczyca szarpnęła mnie w stronę wyjścia. Zaprowadziła mnie do pokoju z wielką szafą z ogromem świecidełek. Dutch, ubrany w biały, lekarski fartuch, czekał na metalowym krześle. Podpięli mnie do innego z urządzeń. Poczułam jak intensywnie przez moje ciało przechodzi prąd. Zaczęłam wrzeszczeć jak opętana. Nie umiem opisać tamtego bólu, ale był nie do zniesienia. Po trzydziestu czterech impulsach odesłali mnie do pokoju o pustym żołądku. Obok był pokój Dutcha i Aisaki. Przez cienkie ścianki wszystko dobrze słyszałam ich rozmowę.
- Przeżyła. Chyba wcale nie podziałało… - Powiedziała zawiedziona Aisaka. 
- Taaa… Musimy zwiększyć napięcie. – Odpowiedział Dutch.
- A właściwie, to jakie mają być skutki?
- Jak wiesz, ona ma rok. Chcę udowodnić, że moce dzieci cienia ujawniają się wcześniej niż przed dwoma latami. 
Dzieci cienia? O czym on gada? Przy porwaniu pomylił adresy. Ale po tych porażeniach naprawdę poczułam się dziwnie. Jakoś lekko i stałam się nadpobudliwa. Zaczęłam się zmieniać w różne istoty bez kontroli, raz znajdowałam się w prawym rogu pokoju, raz w lewym. Po kolejnych dniach moce mogłam już kontrolować. Musiałam zgrywać pozory, że nadal nie umiem się posługiwać mocami, bo nie wiem, co by zrobili gdyby dowiedzieli się, że już jestem bezużyteczna a ich projekt się powiódł. I w taki sposób, spędziłam dwa miesiące w tym laboratorium…
***
Nastała noc. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy płakać. Przed chwilą Aisaka powiedziała, że nie zdałam testów i nie zamierzają karmić niepotrzebnej gęby. Pokój oświetlał teraz tylko księżyc. „Jak dobrze byłoby być motylem… Właśnie! Mam już moc przemiany!” – Pomyślałam i bardzo się skupiłam. No nie zamieniłam się w motyla, ale ćma to zawsze postęp. Gdy znalazłam się po za terenami laboratorium zmieniłam się w geparda i pognałam ile sił w nogach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz