Szłam laskiem. Bo co niby miałam robić? Uciekałam dniami i nocami walcząc z moim nałogiem. Na próżno? Cóż, może nie, ale na pewno jest lepiej niż przedtem. Przynajmniej umiem się częściowo powstrzymać od krwi. Urocze.
Jeżeli ktoś, kto mnie śledził uważał, że go nie słyszę, to się mylił. I to bardzo. Od ponad pół godziny słyszałam za sobą uciążliwe szelesty. Nie mówię, że ten ktoś nie umiał się skradać. Po prostu miałam wyostrzony słuch.
- Zlituj się. Słyszę ciebie.
W tej chwili skradanie ucichło.
- Jestem najlepszy w tych sprawach.
- Nie widać.
(Jakiś basioreg? ;d)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz