- Szefie! - głośny krzyk roznosił się echem w pustych korytarzach zamku.
Czarownik przystanął i zaklął w języku mrocznych elfów.
- Jeśli ten półgłówek myśli, że jestem pieskiem który biegnie na każde zawołanie to grubo się myli! - wrzeszczał idąc dalej w kierunku sąsiedniej komnaty.
Była niemal pusta. Na samym środku ustawiono wielki, kamienny stół zastawiony dziwnymi fiolkami i innymi przyrządami o nieznanym pochodzeniu. Nieopodal umieszczono również klatkę w otoczeniu migotliwej bańki. W środku siedział bardzo nieszczęśliwy Zinder. Czarownik z zadowoloną miną podszedł do niego, biorąc uprzednio ze stołu długi, zakrzywiony nóż. Wilk wodził za nim czujnie wzrokiem.
- Proszę, proszę... zapewne też nie jesteś zwykłym, brudnym wilkiem, co? - spojrzał na dziwne ubarwienie i pokiwał głową. - Taaak, sprawdzimy zaraz czy w środku też czymś się różnisz.
Nachylił się nad nim z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Czuję twój strach. On mnie wzmacnia, napawa radością. Ale to jeszcze nic. Dopiero poznasz prawdziwe znaczenie tego słowa. - wyszeptał zaklęcie.
Bańka otaczająca klatkę zmniejszyła się znacznie tak, że teraz przylegała szczelnie do Zindera. Nie dość, że nie mógł się ruszyć, to jeszcze nie miał dostępu do czarów. Poszukał wzrokiem czegokolwiek co mogłoby pomóc. I spostrzegł niewielki, błękitny ognik ukryty w kącie pełnym pajęczyn. Jeszcze nigdy tak się nie ucieszył na jego widok. Wskazał głową okno, robiąc cierpiącą minę. Jedyną osobą która mogła w tym momencie pomóc był jego brat. Ognik może zdąży do niego dotrzeć na czas. Tymczasem czarownik wraz z pomocnikiem, ułożyli sparaliżowanego wilka na stole. Wówczas właśnie do pomieszczenia wbiegł strażnik który wcześniej pilnował Mixi.
- Mistrzu! Mistrzu! ONA MÓWI!
(Mixi? ^^)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz