17 lutego 2015

Od Korso - Wyprawa

Powoli wracała mi świadomość. Umysł trzeźwiał, a do głosu zaczynał dochodzić ból głowy. Otworzyłem oczy. ktoś niósł mnie na ramieniu. To było miłe z jego strony, ale dziwnie się czułem.
Odwróciłem głowę, by popatrzeć na niego. Odpowiedziało mi spojrzenie dwojga oczy Akumy.

Ciemne, głębokie... Stare. Coś w nich było, coś niezwykłego. Coś... fascynującego.

Patrzyliśmy tak przez chwilę sobie w oczy, aż w końcu zsunąłem się powoli z jego ramienia.
Stanąłem na równych nogach. Wykonałem parę kroków na próbę, po czym przeciągnąłem się.
Byliśmy w nowym miejscu. Przestrzeń dookoła zaczynała powoli kształtować się w... salę. Według naszych wcześniejszych doświadczeń, tu gdzieś powinien znajdować się kryształ...
- Tam jest! - zawołała Narcyza, wskazując w kierunku jakiegoś stolika.
Zaalarmowana Aria zaraz pohasała w jego kierunku.
Cholera jasna, czy ta dziewczyna nie może choć przez chwilę zadbać o swoje zdrowie?! Rzuciłem się za nią, ale zamarłem w pół ruchu. Coś łupnęło. Moje serce stanęło, a krzyk uwiązł w gardle. Nic się jednak nie stało, moja przyjaciółka spokojnie dotarła do kryształu. Owo łupnięcie zostało wywołane przez Anastasię, gdy ta upadła. Teraz siedziała na ziemi, wpatrując się ze śmieszną miną w Arię. A jeśli o nią chodzi... 
Klejnot zaczął świecić. Nie minęła chwila, a ogarnął nas potężny blask. Coś pisnęło i nagle... 
Znów byliśmy w jakimś mieście. Słońce świeciło, a ludzie spieszyli każdy w sobie znanym kierunku. Minęła chwila, zanim się ogarnąłem. Spojrzałem na moich towarzyszy. Wyglądało na to, że dochodzili już do siebie. Akuma po cichu dyskutował z Mixi, a Shailene udawała, że wcale nie podsłuchuje. 
Przeniosłem wzrok na Arię. Ta uśmiechnięta bawiła się w najlepsze swoją zdobyczą. Ruszyłem w jej kierunku, mając zamiar ją ochrzanić za ten bezmyślny bieg w sali. Gdy znalazłem się przy niej, już otwierałem usta, lecz nagle powstrzymałem się. Dziewczyna uniosła kawałek klejnotu i spojrzała na mnie przez niego. Zachichotała i schowała do kieszeni. Cały czas z tym anielskim uśmiechem. 
Cała złość wnet odpłynęła, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem. 
(Ario? Wybacz, tak mi się to źle pisało... Nie mam weny ;/)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz