13 lutego 2015

Od Korso do Arii

Siedziałem sobie w swojej norze, nudząc się niemiłosiernie. Doctor gdzieś się pałętał, a ja zostałem sam. Na domiar złego, nie mogłem się tykać moich ziół. Po tym, jak w październiku wybiegłem na haju do lasu, obiecałem, że nie będę już zażywał żadnych używek. A przynajmniej przez najbliższy czas.
I cóż ja mogę robić w takiej sytuacji? Została mi tylko herbata. Ale przecież nie będę pił do swojego odbicia.
- A-le-tu-jest-nu-dnooo... - jęknąłem.
Ułożyłem pysk na łapach i zacząłem warczeć z nudów. Trwało to dłuższą chwilę, aż w końcu podniosłem się.
- Leżenie tutaj i marudzenie nie ma sensu... - westchnąłem.
Postanowiłem, że pójdę odwiedzić Arię. Dawno jej nie widziałem, miło będzie znów ją spotkać. No i, tak po prawdzie, któż potrafi zwalczać nudę jak ona?
Zarzuciłem na siebie torbę i napchałem do kieszeni różnych herbat. Dorzuciłem jeszcze parę przypraw i wyszedłem z nory.
W ostatnich dniach napadało trochę śniegu, ale dziś pięknie świeciło słońce. Tworzyło to niesamowitą atmosferę. Dreptałem sobie spokojnie, napawając się pięknem świata. Tak, wyjście na zewnątrz to był znakomity pomysł!
Tak zamyślony, w końcu dotarłem. Było to miejsce, gdzie często można było znaleźć Arię. Dokładnie rzecz ujmując, równie dobrze mogłaby być na drugim końcu watahy.
Stanąłem na małej polance i zawołałem:
- Ario? Aariooo~?
Odpowiedziała mi cisza. Zawołałem jeszcze raz, tym razem głośniej. Z wysoko położonej gałęzi poderwały się ptaki, zrzucając śnieg, który oczywiście spadł na mnie. Westchnąłem głęboko. Wtem do mych uszu dobiegł cichutki chichot. Otrząsnąłem się ze śniegu i udałem w kierunku, skąd on dochodził. Ona tu jest. Pytanie tylko, gdzie się ukrywa. 
Świetnie. Szukaj białej wadery ukrytej w śniegu... 
- Ario... Wiesz, że jestem fatalny w chowanego... 
(Ario, Ario, gdzie jesteś :p?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz