30 grudnia 2015

Od Alexandra cd. Ashury

Nastała cisza. W sumie nie miałem dobrego dowodu na to, że ona też jest w to zamieszana.
- Gdybyś już na początku nie uczepiła się mnie i worka, to nie byłabyś w to zamieszana - powiedziałem po chwili.
- Też mi wyjaśnienie - mruknęła.
Westchnąłem. Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z altany.
- A ty dokąd? - zawołała lekko zdziwiona Ashura.
- Pogadać z glinami - odparłem nie zatrzymując się. - Ty otwórz portal i sobie pójdź. Ale pamiętaj, gliny tak szybko nie zapomną o nas, a sprawa sama się nie rozwiąże.
Milczenie uznałem za zgodzenie się z moim pomysłem. Przyspieszyłem. Było późno, dlatego wróciłem do domu. Wiedziałem, że nie można na niej polegać, pomyślałem ściągając płaszcz i buty. Potargałem kartkę z moimi danymi i wyrzuciłem do kosza na śmieci. Potem usiadłem na kanapie i spojrzałem na lekko uchylone drzwi do sypialni wuja. Zapewne był już w domu.
- Ashura pewnie teraz siedzi w swoim domu i ma całą sprawę gdzieś - mruknąłem. - Myślałem, że jest inna, a jednak niemal niczym nie różni się od ludzi.
Następnego dnia poszedłem na komisariat. Ledwo zdążyłem wejść do środka budynku, a już jakiś policjant podszedł do mnie z bronią.
- To ty! - warknął. - A gdzie twoja znajoma?
- Chciałbym powiedzieć, że żadne z nas nie ukradło tych rubinów - odparłem.
- Nie zmyślaj! Przynajmniej nie musimy ciebie gonić.
- Proszę pozwolić mi wyjaśnić wszystko.
Mężczyzna sięgnął do kieszeni po kajdanki. Już miał je założyć mi na ręce, jednak razem z nimi przeniknął przez moje ciało. Dobrze, że mam moce, pomyślałem. Po chwili zaczęło się do mnie zbliżać dwóch następnych gliniarzy.
- Też mi struże prawa - mruknąłem.
Nie chciałem się z nimi bić, więc wybiegłem z komisariatu i puściłem się pędem przed siebie. Za mną biegło trzech policjantów i krzyczało: ,,Stój!". Ludzie przede mną odsuwali się na bok. Jeden próbował mnie zatrzymać, jednak ominąłem go. Skręciłem w boczną uliczkę, gdzie wpadłem na kogoś. Na szczęście nikt z nas się nie przewrócił. Już miałem biec dalej, gdy osoba zapytała:
- Alex?
Spojrzałem na nią. Była to Ashura.
- Miałaś być daleko stąd - powiedziałem.
- Co tam u ciebie?
Zignorowała moje zdanie, pomyślałem, mogłem się tego spodziewać.
- A nic - odparłem po chwili. - Gram w berka.
- Z kim? - Ashura wyglądała na zaciekawioną.
Wtem zza rogu wybiegli gliniarze.
- Z nimi - odparłem .
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała zdziwiona na policjantów.
- Znalazła się jego znajoma! - krzyknął jeden.
Obydwoje zaczęliśmy uciekać. Wybiegliśmy z ciasnej uliczki na szeroki chodnik.
- I ty to nazywasz grą?! - krzyknęła zła Ashura.
- Przynajmniej tak się szybko nie poddają - odparłem.
Po chwili wbiegliśmy do znanego mi sklepu spożywczego. Stanąłem przy ladzie.
- Witam, panie Wood. - powiedziałem szybko. Możemy wyjść tylnymi drzwiami?
- A czemu? - zapytał mężczyzna.
- To zabawa w chowanego.
- No dobrze.
Wyciągnąłem z kieszeni portfel, z którego wyjąłem trochę gotówki. Pieniądze położyłem na ladzie, po czym złapałem Ashurę za rękę i pobiegliśmy w stronę tylnego wyjścia.
- Dziękuję i niech pan milczy! - zawołałem wychodząc.
Zamknąłem za sobą drzwi. Popatrzyłem na dziewczynę i uśmiechnąłem się.
- Co to miało być? - zapytała zdziwiona Ashura.
- Ucieczka - odpowiedziałem. - Przynajmniej na jakiś czas mam spokój. Ty i tak uciekniesz. A właśnie, co tu robisz?
- A co cię to?
Nastała cisza. Po chwili przewróciłem oczami i mruknąłem:
- Dobra, nie było pytania.

(Ashura?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz