Ciemność. Właśnie ten brak jakiegokolwiek światła uwielbiała Accelia. Teraz otaczała ją ze wszystkich stron, nie było żadnego źródła światłe, które mogłoby rozjaśnić ciemne pomieszczenie, w którym się znajdowała. Nawet lampka na biurku, która zwykle dawała fioletowawy poblask, teraz w ogóle nie działała, przez co panowały grobowe ciemności. Dziewczyna obecnie znajdowała się w najciemniejszym kącie w pokoju. Jak zwykle towarzyszyła jej samotność, jednak ona nic sobie z tego nie robiła. Przecież to właśnie ona obrała sobie ścieżkę samotnika, który nienawidzi egzystencji każdej żywej istoty, bez wyjątku. A jeszcze kiedyś miała cały krąg przyjaciół, jednak oni okazali się fałszywi i po kolei wbijali jej nóż w plecy. Dlaczego musi być taka towarzyska i łatwo nawiązująca kontakty? Przecież oni tak czy siak ją zdradzą... Wokół otaczała ją cisza, która jakby ciężko unosiła się w powietrzu. Cath powoli otworzyła oczy, przez co jej oczy musiały powoli przyzwyczajać się do ciemności. Dźwignęła się bez wysiłku z podłoża,zakłócając tym bezdźwięczny stan cichym szmerem swoich ubrań. Accelia ruszyła w kierunku wyjścia ze swojego pokoju, by zaczerpnąć świeżego powietrza na balkonie. Im bliżej dochodziła do wejścia na balkon, które było uchylone tym bardziej odzywała się natura, która według Catherine mogłaby się przymknąć chociażby na minutę. Kiedy wyszła z czeluści ciemności usiadła na krześle i rozejrzała się wokół swojej osoby. Po jej lewej stronie rozciągały się zarysy domów oraz drapaczy chmur. Natomiast po jej prawej stornie również rozciągały się domki, jednak było tu bardziej zielono, głównie przez zielony park, który znajdował się niedaleko domy Cath. To właśnie stamtąd najbardziej świergotały ptaszyska. Po chwili Ace zbyt bardzo zirytowały owe dźwięki naturalne, więc wstała gwałtownym ruchem i szybkim krokiem ruszyła z powrotem do pokoju. Pewnie ponownie zaszyłaby się w swoim ulubionym, najciemniejszym kącie, gdyby nie to, że usłyszała szelest. Szelest, który bynajmniej nie przypominał zbliżającego się zwierza, przynajmniej nie roślinożernego. Dziewczyna odwróciła się powoli, po czym przywarła do barierki i zaczęła wypatrywać, co zamierza ją odwiedzić. Po chwili dźwięk powtórzył się. Ace dostrzegła ledwo widoczny ruch w krzakach, a więc zawołała donośnym tonem:
- Ej! Ty tam! Wiem, że tam jesteś! Wyłaź!
W tym momencie z zielonego krzaka, wyszła postać, która szybko okazała się jakimś chłopakiem, którego niestety Ace nie kojarzyła.
- Podglądasz mnie? - Dziewczyna uniosła jedną brew, jednocześnie podpierając się na barierce. Po chwili na jej twarz wpełzł krzywy, niekontrolowany uśmieszek.
(Jakiś pan?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz