17 grudnia 2015

Od Somniatisa cd. Tiffany

- Musimy przenieść się w inne miejsce - oznajmił Somniatis twardo. - Jeśli tu pozostaniemy nic nie zyskamy. Trzeba zmylić trop. Przygotuj się na długą podróż.
  Demoniczne oczy basiora błyszczały groźnie. Wiedział, że nie jest dobrze. Nie jest dobrze, a wręcz jest bardzo źle. Pozbyć się demona nie jest tak łatwo i mężczyzna dobrze o tym wiedział.
- Równie dobrze możemy się tu zabarykadować i bronić...
- Nikogo nie skrzywdzimy - uciął Atis. - Idziemy.
  Chwycił dziewczynę mocno za rękę i pociągnął, jednak tak się opierała. Puścił na chwilę i obrzucił ją groźnym spojrzeniem.
- Wydajesz się dorosła, jednak jesteś tylko upartym dzieciuchem. Powinnaś słuchać tych, którzy mają za sobą więcej wiosen niż ty.
- To nie ma znaczenia! - odparła z determinacją. - Ja znam lepiej wroga! Nie uciekniemy przed nią! Możemy się chować przez wieki, a ona i tak nas wreszcie odnajdzie!
- Możemy też chować się przez tysiąclecia - odparł poważnie. - Upływ czasu nie ma znaczenia. Świat nie porusza się. Stoi w miejscu, epoka za epoką. Możemy stać wraz z nim lub ruszyć na przód! 
  Mężczyzna płynnie przeobraził się w szarego basiora, jednak nie wyglądał jak zwykle. Niebieskie wzory kół pokryły ciało, poczynając od lewego, widzącego oka, kończąc na ogonie. Spojrzał na Tiffany, jego oczy błyszczały żywo, błękit w kołach pulsował, podążając za biciem serca.
- Musisz wybaczyć tą nieuprzejmość - powiedział, wpatrując się w Tiffany - jednak muszę cię stąd zabrać. Jeśli nie pójdziesz po dobroci, użyję pieczęci, by cię do tego nakłonić.
- Zmusić - poprawiła. - Czy to nie będzie "krzywdzenie"?
- Nie stanie ci się krzywda - basior był niewzruszony. Dyskusja donikąd nie prowadziła, nie sprawiała, że wilki były bardziej bezpieczne, nie chroniła ich przed demonem. - Idziemy.
- Dokąd? - Tytania nie poruszyła się.
- Do najbliższej farmy. Tam zoriętujemy się, gdzie jesteśmy i odnajdziemy mój warsztat.
- Jak tylko wyjdziesz z szopy zwrócisz na siebie uwagę wszystkich. Świecisz - zauważyła bystrze ciemnowłosa.
  Somniatis jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojego wyglądu. Znaki powoli zbladły i wycofały się ku oku. Same oczy przygasły nieco i basior nabrał zwyczajnego, wilczego wyglądu. Odetchnął głośno i uśmiechnął się wilczo.

- Teraz powinno być lepiej - stwierdził, dość pogodnie. - Idziemy?
(Tiffany?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz