30 grudnia 2015

Od Ookaminoishi cd. Hikaru

Wdech i wydech Ookami, wdech i wydech. Po prostu nie spuść mu łomotu i wszystko będzie dobrze. Skup się na SJEWie, nie na nim. Ewentualnie potem się go wypatroszy. Jakim prawem śmiał żuć gumę truskawkową? Toż to totalny brak finezji i wyczucia. Może to światło i słońce które tak kocha wypaliły mu kubki smakowe. Zresztą, co go tak nagle na ironię wzięło? Wracając do sytuacji… Na standardowe wyposażenie ludzi w dzisiejszych czasach składała się… broń palna. Głośna i, moim zdaniem, bezużyteczna. Jak tym zabić kogoś po cichu? Albo się zatnie, zapomnisz przeładować… Więcej problemów niż korzyści. Jednakże dopóki jej ich nie pozbawimy, o locie nie ma mowy. Zestrzelą mnie szybciej niż uda mi się wzlecieć. Żeby tylko ta dupa wołowa obok mnie zechciała się ruszyć… Pokręciłam głową i skupiłam się na aurze członków SJEWu. Coraz bliżej i bliżej, najwidoczniej im się nie spieszy. Tym lepiej dla nas. Tylko dlaczego to słońce tak wolno zachodzi? Do tego nawet nie miałam tego głupiego amuletu ochronnego, co mi go Argona zakosiła. Argona, Argona… Tak właściwie... Usiadłam obok Hikaru i zaczęłam szukać pewnej manierki którą zawsze mam przypiętą do paska. Chyba bardziej zaniepokoił mnie jej brak, niż to, że nagle zrobiło się jakoś zimniej. Oderwałam plecy od ściany i dziwny chłód zniknął. Zrzuciłam płaszcz aby przetrząsnąć jego wewnętrzne kieszonki, przy okazji uderzając ‘uwolnionym’ skrzydłem chłopaka prosto w twarz.
- Auć. Mogłabyś nie machać tak tymi… piórami? Twardość jest raczej porównywalna do metalu – jęknął rozmasowując swe obolałe oblicze. Jakby mnie to w tej chwili obchodziło. Mruknęłam z zadowoleniem, kiedy udało mi się wygrzebać malutką flaszeczkę wypełnioną do połowy spirytusem. Może to i nie mleko, ale zawsze coś. Już nawet nie zarzucałam płaszcza żeby ukryć niepasujące do anatomii zwykłego człowieka elementy, mając wszystko gdzieś. Ponownie oparłam się o mur i przyssałam do buteleczki pijąc duszkiem jej zwartość. Żeby można było się tak łatwo upić… Jaki był mój plan? Dać się porwać (tę jakże inteligentną część wymyślił Hikaru), oczywiście nie bez walki, a nuż uda nam się wygrać i wrócić do domu. A potem wypić całą beczkę mleka. W przypadku ewentualnej przegranej wydostać się z więzienia i zdobyć jak najwięcej informacji. Starałam zignorować się ponownie rozchodzące się powoli po całych skrzydłach zimno. Pewnie to przez te cienie. Uwielbiają się czepiać (dosłownie), tylko nie wtedy, kiedy trzeba. Nagle poczułam, iż do moich ust nie spływa już zbawienna dziewięćdziesiątka szóstka (prosto z Polski!). Rzuciłam w jej stronę kilka niekoniecznie przyjemnych epitetów pamiętających czasy epoki kamienia łupanego. Potem po prostu machałam sobie pustą flaszką przed oczami i czekałam na ten nieszczęsny SJEW. Czy oni naprawdę muszą wlec się tak wolno?
(Hikaru mon bon! Jakże mogłabym się na ciebie gniewać…? Po prostu odsyłam nic nie wnoszący do fabuły zlepek około 400 liter : 3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz