18 stycznia 2015

Od Erny cd. Bezimiennego

Spojrzałam na ciało Fridigusa leżące przed jaskinią. Podniosłam wzrok na Bezimiennego. Nie wiedziałam, czy mam mu dziękować. To miłe, że przejął się moimi słowami.
- Chodź, zrobimy mu... pogrzeb. 
W ciszy poszliśmy na cmentarz. Na środku placu rozciągała się zarośnięta ścieżka. Nie jest to często odwiedzane miejsce. Przestąpiłam z łapy na łapę. Udzielił mi się ponury nastrój cmentarza. Spojrzałam na nagrobki. Skromne kopce, jeden wyjątkowo wyróżniony. Argona. 
- Coś się stało? - Zapytał Bezimienny spoglądając na moją twarz. 
- Nie, nic. Kontynuujmy.
Przeszłam kawałek po pozostałościach ścieżki i podeszłam do jednego z wielu dołów. To bardzo miłe, że ktoś pomyślał o ich wykopaniu. To tak, jakby przewidywał naszą śmierć. 
Skinęłam głową do Bezimiennego, a on wrzucił ciało Fridigusa do dołu. Podeszłam do leżącej nieopodal kupki ziemi pochodzącej z wykopywania dołu. Strąciłam trochę nosem.
- My, wasi pokorni słudzy... - Zaczęłam recytować, ale w pewnej chwili przerwałam. 
Bezimienny spojrzał na mnie.
- Cholera, zapomniałam o wilczej drachmie! - Otworzyłam szeroko oczy.
Wyjęłam pospiesznie monetę z sakiewki i chwyciłam ją zębami.
- Co robimy? - Zapytał Bezimienny.
Wzruszyłam ramionami. Dół był za głęboki, żeby do niego wskoczyć. Zamknęłam oczy i wrzuciłam drachmę na ślepo. Nie otwierając ich zaczęłam przysypywać ciało.
- Chyba będę potępiona na wieki. - Szepnęłam. - My, wasi  pokorni słudzy i poddani, którzy nie jesteśmy godni stawać u waszych stóp, błagamy. Przyjmijcie Fridigusa do podziemi. Dajcie mu wieczne życie i obdarzcie go chwałą. Żył jak bohater, zginął jak bohater, niech bohaterem pozostanie. Błagamy was, szczególnie chwalebnego Hadesa i władcę bogów - Zeusa. 
Ukłoniłam się i otworzyłam oczy. Strzepnęłam resztę ziemi do dziury. Odwróciłam się do Bezimiennego.
- Idziemy.
Zrównaliśmy krok.
- Wasze pogrzeby zawsze tak wyglądają?
- Chyba tak. Jedynie przystosowałam się do panujących tu tradycji. A jedyną tradycją obowiązującą przy pogrzebach jest wsadzenie wilczej drachmy do ust wilka. To drugi pogrzeb, który odprawiam i pierwszy, który kompletnie zwaliłam. Pewnie biedak błąka się teraz po zaświatach. - Spuściłam głowę.
- Aha.
- W sumie to nikt tu za bardzo nie pielęgnuje tradycji. - Kontynuowałam swój monolog. Chciałam w ten sposób zagłuszyć własne poczucie winy. - To nie jest wielopokoleniowa wataha. Mieliśmy tu chyba tylko jedną parę, ale oni nie mieli szczeniąt. Ciągle przebywa tu tylko jedno i to samo pokolenie. Zauważyłeś, że wszyscy mają albo kilka lat, albo ponad tysiąc? Dziwne, nie? A ty ile masz lat?
- Nie wiem. - Odpowiedział krótko, lekko znudzonym tonem.
- Nie wiesz ile masz lat? 
- Nie wiem. - Powtórzył.
- A wiesz chociaż kiedy masz urodziny?
- Nie, nie obchodzę ich.
- Serio? Kończysz rok z myślą, że jesteś już starszy, tylko że nie wiesz od kiedy?
- Nie myślę o tym w ten sposób. Nie zapominaj, że nie jestem wilkiem. Nie obchodzi mnie mój wiek.
Pokiwałam głową w ciszy. Czasami są rzeczy, których zupełnie u niego nie rozumiem. Jego tok myślenia nie jest tak prosty jak mój. Jest maszyną i muszę spróbować się z tym pogodzić.

(Bezimienny?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz