3 stycznia 2015

Roswell odchodzi!

  Ostatnio w watasze panował dziwny spokój. Nikt nie odchodził, nikt nie zdradzał. Cisza przed burzą? Nie do końca. Po sylwestrowym Mega Party znalazłem go leżącego w kałuży krwi na ziemi. Był ledwo żywy, ale jego oczy ciskały piorunami.
- Co się stało? - zapytałem patrząc na niego z góry
- Ta kretynka... - wysapał - Ta Mixi...
  Nastąpiłem mu na łapę, aż jęknął z bólu.
- Odwołaj to - warknęłam, a moje oczy stały się zimne jak lód
- Co..?
- Odwołaj twoje słowa
- Nigdy - basior spróbowała się miotać, ale widać było, że nie ma nawet na to siły - Odchodzę z tej pieprz* watahy! Wypuść mnie!
  Jak wspominałem, cisza przed burzą. Zeszedłem z jego łapy.
- Tylko jeśli jeszcze kiedyś cię tu zobaczę to cię zabiję, pamiętaj - zaznaczyłem - Za obrażenia Alphy
  Roswell, bo to właśnie on był tym basiorem, parsknął gniewnie i pobiegł w las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz