17 stycznia 2015

Od Ookaminoishi do Arii

Ruszyłam powoli za Arią. Nie wiem nawet dlaczego, chyba po prostu nie miałam nic lepszego do roboty… Przy okazji przetrawiałam to, co się wydarzyła w ostatnim czasie, a jak na mój gust było tego trochę sporo… Postanowiłam na razie to zostawić, jak wszystko się nieco uspokoi, wrócę do tego tematu, przy okazji może przyjdę nad ten feralny wodospad ponownie. Zerknęłam na waderę. Ciągle  o czymś nawijała, co zaczynało mnie powoli irytować. Nie rozumiałam tej jej ciągłej wesołości. Nie pamiętałam kiedy ostatnio się śmiałam tak szczerze, bez skrępowania. Może spróbuję się na nich otworzyć, w końcu jesteśmy niemalże rodziną... Po prostu muszą mnie zaakceptować. Ale to za jakiś czas. Jednym z ogonów zaczęłam gładzić swój prawy róg, jeden z moich ”tików”, gdy się zamyślę. Zamknęłam się w swoim świecie. Przypomniało mi się, że Aria mówiła coś o jakimś Akumie… Jednak na razie mnie to zbytnio nie interesowało. Westchnęłam w myślach. Jak tylko to całe ”zapoznanie” będzie za mną, poszukam jakiegoś miejsca, żeby swobodnie potrenować… Bo nie zdziwię się, jeżeli przyzywając mój Gunbai, będzie on cały pokryty kurzem… Chociaż wtedy czekałyby mnie godziny szlifowania i polerowania, co w najbliższym czasie i tak będzie nieuniknione. Nagle wpadłam na coś miękkiego. Mając w tym czasie myśli zajęte bronią i walką, automatycznie aktywowałam Sharingana i wyszczerzyłam kły. Po chwili zorientowałam się, że po prostu wpadłam na Arię, która zatrzymała się nagle. Zluzowałam trochę nerwy, jednak Sharingana pozostawiłam na miejscu. Wadera patrzała na mnie zdezorientowana, jednak po chwili wróciła do wcześniejszego nastroju i na nowo zaczęła trajkotać o… właściwie nie wiem o czym. Jednak jej ciągła wesołość i głos doprowadzały mnie do szału. Tym razem, aby odciągnąć od tego moje myśli, skupiłam się na drodze. Po jakimś czasie stanęłyśmy przed jakąś jaskinią. Aria wbiegła tam z szybkością jakiej się po niej nie spodziewałam. Jednak będę uważać na każdego – bez wyjątku – w tej watasze. W przeciwieństwie do niej, weszłam powoli, nie za głęboko. Stanęłam w cieniu i przyglądałam się waderze i jakiemuś basiorowi, zapewne Akumie. Lubiłam takie sytuacje… mogłam stać z boku, być obserwatorem, a widać było tylko moje krwistoczerwone oczy. Zaczęli ze sobą rozmawiać. Przymrużyłam jedno oko, ogonem pogłaskałam róg. Co wprowadziło mnie w stan głębokiego zamyślania… a raczej irytacji? Obydwoje się uśmiechali. Szczerze mówiąc, po wyglądzie tego basiora nie spodziewałam się tego. Wyglądał na takiego, co przeżył swoje, ale, jak to mawiają, pozory mylą… Aria spojrzała w moją stronę. Wow, przypomniała sobie o mnie… 
- Akumo, to jest Ookaminoishi, Ishi, to jest Akuma – powiedziała wadera z uśmiechem. Skrzywiłam się. Ciekawiło mnie, od kiedy mówimy do siebie zdrobnieniami… Akuma dopiero teraz spojrzał w moją stronę. Podeszłam dwa kroki w ich stronę. Pozostaje mi tylko czekać na to co im strzeli do głowy, bo ja w tej chwili nie zamierzałam wyciągać łapy do nikogo.
(Aria? Akuma?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz