...Zupełnie go nie zrozumiałam. Jego mowa przypominała parskniecie konia. Przymrużyłam oczy. To wcale nie wilk! Nie mogłam uwierzyć ,że przestraszyłam się łosia.
Chciałam przypatrzeć się zwierzynie, lecz ta pomknęła w las. Pobiegłam za nią. A jej już tam nie było. Tak właśnie zamiast zapolować wpadłam na waderę. Ta błyskawicznie obróciła się, lecz jej głos nie wskazywał na to, że zamierza mnie zabić.
- Nie widziałaś gdzieś Dzikiej Orchidei?-
- E... To taki kwiatek z dziubkiem?-
Wadera parsknęła nerwowym śmiechem.
- Tak ,to orchidea. Więc gdzie jest?
Wytłumaczyłam jej jak umiałam.
- Obok plaży no, tam gdzie widać gwiazdy jest, jest taki wodospad...
- Obok Plaży Gwiazd przy wodospadzie Łez... Wiem gdzie to jest!- I pobiegła. A ja zostałam sama. Prawie sama. Wyglądało na to ,że osłabiony basior zamierza się na mnie rzucić...
(Antilqus? Vi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz