26 października 2014

Od Korso - Wyprawa

Chciałem coś powiedzieć, ale pociemniało mi w oczach. Zatoczyłem się do tyłu i oparłem o ścianę. Gdy świat przestał wirować, ujrzał ciemną mgłę wprost przed mą twarzą. Spróbowałem ją rozwiać dłonią, lecz bezskutecznie. Po chwili obłok uniósł się w górę, “zatańczył” w powietrzu i popłynął w kierunku, z którego przyszliśmy. 
- Co się stało? - zapytała Anastasia. 
- Pogrywa sobie z nami - warknąłem i ruszyłem za nim. 
- Korso, to nie ma sensu. Nie znajdziesz go - powiedziała Mixi. 
- Chcę coś sprawdzić. Zaraz wrócę.
Schodziłem powoli po schodach. Nogi wciąż mnie bolały, ale obłok zdawał się jakby na mnie czekać. To nie wróżyło nic dobrego. Zatrzymał się na 42 piętrze i poleciał w głąb korytarza. Nim poszedłem za nim, wygrzebałem trochę ziemi z donicy stojącej na oknie. Idąc dalej rozsypałem jej trochę za sobą, w razie gdybym długo nie wracał. Skręcił za którymś rogiem, a gdy zza niego wyjrzałem, korytarz był pusty. Bałem się, że go zgubiłem, lecz po chwili ujrzałem jak wpełza pod drzwi jednego z pokoi. Podszedłem do nich i nacisnąłem klamkę. Otwarte.
Rzuciłem ostatnią grudkę ziemi i wszedłem do środka.
Stał tam. Nie był już w garniturze, lecz w białym podkoszulku i szarawych dresach. 
- Wreszcie się tu dowlokłeś - odezwał się zapalając papierosa - Nie dało się wolniej? 
- Kim jesteś? - zapytałem. 
- A co ci do tego? Mam się spowiadać zwykłemu pionkowi? 
- Skoro jestem tylko pionkiem, po co mnie tu przyprowadziłeś? 
- Właściwie, to z nudów - stwierdził, po czym rzucił mi zapalniczkę i wyciągnął papierośnicę - Chcesz jednego? 
- Mów, gdzie jest kryształ! 
- Kryształ? No wiesz co? Tak od razu, bez gry wstępnej? 
- Nie denerwuj mnie. Gdzie. On. Jest? 
- Oj, bo się przestraszę! Co ty mi możesz zrobić?
Ruszyłem w jego kierunku.
Z perspektywy czasu, miał rację. Rzucanie się z gołymi rękoma na czarownika to bardzo zły pomysł.
Zobaczyłem błysk w jego oku. Wykonał jakiś gest ręką. Usłyszałem zgrzyt, a po chwili metr ode mnie zwaliła się szafa. Gdy wykonałem kolejny krok naprzód, jakiś segregator przelaciał mi nad głową i uderzył w ścianę. Następny, a jedna z żarówek oświetlających pokój wystrzeliła obsypując mnie szkłem. 
- Podejdź jeszcze bliżej, a połamię ci kości, prostaku - warknął czarownik.
Zatrzymałem się i zacisnąłem pięści. 
- O widzisz? Można grzeczniej? 
- Po co ci ten kryształ? 
- Już ci mówiłem, nie będę rozmawiał ze sługusami. A teraz słuchaj uważnie, bo mam wiadomość dla twojej przywódczyni. Przekaż jej, że wasze wysiłki są daremne. Macie zawrócić, póki jestem miły. Jeśli nie usłucha, odcierpicie to wszyscy.
Gdy jeszcze mówił, jego kontury zaczęły zanikać. Kiedy skończył, znów zmienił się w czarną mgłę. Wleciał wprost we mnie, po czym uciekł przez wentylację.
W tym momencie otworzyły się drzwi. 
- Korso? Jesteś tu?
Odwróciłem się. W progu stała Aria z zaniepokojoną miną. 
- Był tu. Chciałem coś od niego wyciągnąć, ale nic z tego. 
- To było głupie samemu za nim iść! Nic ci się nie stało? To on przewrócił tą szafę? Wiesz, że masz szkło we włosach?
Schyliłem głowę próbując wytrzepać szkło. Okazało się to tak genialnym pomysłem, że pokaleczyłem sobie całą dłoń. 
- Chciał mnie przestraszyć… Nie miałem żadnej broni, by mu odpowiedzieć…
Rozejrzałem się po pokoju, szukając jakichś śladów po nim. Miałem nadzieję, że wyrzucił gdzieś niedopałek, ale nigdzie go nie znalazłem. Wtedy zajaśniało mi w głowie. Sięgnąłem do kieszeni. Była tam jego zapalniczka. Przez ten cały cyrk z latającymi segregatorami zupełnie o niej zapomniałem. 
- Wiesz co… Chyba mam coś, co może się nam przydać w wytropieniu go…
(Aria?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz