13 października 2014

Od Akumy, Mixi, Korso i Arii - Wyprawa

Akuma
Mixi
Korso 
Aria
(Żeby nie było, że ktoś nie ogarnie :P)

  Tego dnia poranek był wyjątkowo piękny. Pierwsze złote promienie słoneczne padły na szarą Skałę Alphy. Stałem z boku wpatrując się w tereny watahy przede mną. Czekałem. Mixi powinna za chwilę przyjść.
 Szybkim krokiem zmierzałam w stronę Skały Alphy. Mieliśmy się tam spotkać z samego rana, ale ja oczywiście znowu byłam wieczorem zajęta milionem innych rzeczy i położyłam się późno spać, więc teraz wyglądałam i czułam się jak z krzyża zdjęta. Zobaczyłam postawną sylwetkę Dowódcy Zabójców stojącego na skraju Skały Alphy i jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.
  Usłyszałem kroki i odwróciłem głowę, by ujrzeć nie wyglądającą zbyt tęgo waderę.
- Dobrze cię widzieć, pani - powiedziałem patrząc w jej zaspane oczy - Pozostali powinni dotrzeć za jakiś kwadrans.
  Staliśmy w ciszy, patrząc na złotą kulę. Kątem oka widziałem, jak Mixi przymyka oczy ze zmęczeniem.
Zmęczona zaczęłam przysypiać. Już prawie zasnęłam, kiedy usłyszałam za sobą kroki. Oboje odwróciliśmy się. To była Erna.

- Czeeeeść - ziewnęłam.
- Hej! - odpowiedziała.
Skinąłem tylko głową waderze. Jak można się było spodziewać Szamanka przybyła jako pierwsza ze wszystkich uczestników.
- Przeszkodziłam w czymś? - zapytała Erna uśmiechając się do nas promiennie
- Absolutnie w niczym - odparłem - Widziałaś może pozostałych?
- Nie... - odpowiedziała.
Zmąconym wzrokiem omiotłam okolicę. Nie zauważyłam niczego ciekawego, ale za to usłyszałam kroki.
  Tym razem za nami pojawił się szaro-błękitny basior. Szedł powoli, z ukosa patrząc na nas. Burknął coś, co mogło znaczyć "Cześć" i stanął z boku. No tak. Korso jest stosunkowo nowym członkiem, więc musi się czuć nieswojo zostawszy wybranym do tak ważnej wyprawy.
  Już po chwili pojawiły się kolejne wilki. Brązowa wadera uśmiechając się śmiało przywitała się i usiadła obok Mixi, zaś ciemnoszara zachowała pewien dystans. Westchnąłem. Drużyna pierścienia normalnie.
- Na kogo jeszcze czekamy? - zapytała Mixi tocząc wzrokiem po zgromadzonych
- Na Arię - odparłem
  Oglądnąłem z uwagą moją lewą łapę. Na upartego szło się nią naprawdę zainteresować lecz po pół minuty stawało się to nudne. Podniosłem głowę i przesunąłem wzrokiem po zgromadzonych. Miła gromadka, ale brakowało mi tu jednego basiora - Doctora. To jest kogoś, z kim mógłbym porozmawiać. 

Bo, oczywiście, trudno jest do kogoś podejść i zagadać. Cóż, moja prawa łapa wydaje się być równie interesująca…
- Pewnie się spóźni - mruknąłem, przerywając niezręczną ciszę - Możesz zaczynać spotkanie
  Mixi skinęła z powagą głową i już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy jakiś szum w lesie przed nami. Zmarszczyłem brwi i stanąłem w pozycji bojowej. Pozostali uczynili to samo.
- Co to jest? - zapytał ktoś, jednak nie byłem w stanie stwierdzić kto
- Przekonamy się - odparła Mixi obok mnie
To coś było coraz bliżej. Dało się już ujrzeć skrawki białej sierści. Nagle z zarośli wypadła... Aria...
- Prze... raszam za spóźnienie... - wysapała
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się lekko.
- Co mnie ominęło? - zapytała.
- Właściwie to nic... - odparł Akuma.
Przyjrzałam się naszej drużynie i z jeszcze szerszym uśmiechem oznajmiłam:
- Skoro są już wszyscy to możemy zaczynać!
- Eto... Co ja właściwie miałam powiedzieć... - zastanowiłam się.
- Że wyruszamy na wyprawę... - przypomniał mi Dowódca Zabójców.
- Ah, tak... Na wyprawę... Akuma! Ty to mów!
  Pokręciłem z rezygnacją głową. Cała Mixi, niby wspaniała i dumna Alpha, a jednak dziecko, którym trzeba się opiekować. Wystąpiłem na przód i przetoczyłem spojrzeniem po zgromadzonych.
- Jak już to Mixi zaczęła, zebraliśmy się tutaj, by wyruszyć na wyprawę - przerwałem na chwilę, zastanawiając się jak to ubrać w słowa - Celem wyprawy jest odnalezienie Kryształu Engetsurill. Jednak nie wiemy, gdzie on się znajduje, ani kto go ukradł. Po przesłuchaniu jednej z podejrzanych doszliśmy z Mixi do wniosku, że na początku udamy się do wyroczni i w zależności co nam powie zdecydujemy co dalej. Pani? Zechcesz prowadzić? 
  Spojrzałem w kierunku Mixi
- Chodźcie! - uśmiechnęłam się do lekko wstrząśniętej grupy.
Ruszyliśmy w stronę wyroczni, mieliśmy szczęście, że się nie zgubiliśmy, bo z tej grupy chyba jeszcze nikt nie był u wyroczni.
Marsz zdawał się dłużyć i dłużyć. Akuma rozmawiał o czymś, na pewno bardzo ważnym z Mixi, więc postanowiłam zaczepić jakiegoś wilka.
- Cześć, jak się nazywasz? - zapytałam szaro-błękitnego basiora, który szedł z tyłu ze spuszczoną głową.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos wadery. Uniosłem łeb i spojrzałem na nią. Miała białe futro i uśmiechała się do mnie. 
- O, hej. Jestem Korso, a ty? - przedstawiłem się szybko. 
Chwila. Czy ona aby na pewno pytała mnie o imię? Oj.
- Miło mi cię poznać! - uśmiechnęłam się promiennie przymykając lekko oczy - Jestem Aria. Od dawna jesteś w watasze? Chyba nie, bo nigdy wcześniej cię nie widziałam. Wiesz coś o tym kamieniu? Dlaczego zostałeś członkiem wyprawy? A tak wogle mamy dzisiaj wyjątkowo piękny dzień!
- Emm... Ja... W sumie nie wiem... W sensie, że wyprawa, bo dzień owszem, no i kamień też... To jest chyba, bo nie dawno tu dotarłem i... - przerwałem swój bełkot widząc, że wadera wyraźnie tłumi śmiech. 
Taak, nie ma to jak zbłaźnić się już w pierwszej minucie znajomości.
- Rozumiem - roześmiałam się radośnie - Tobie też trudno się odnaleźć.
- Eee... tak - przyznał basior
- To może zamiast się smucić i wlec polećmy do przodu!
  I nie czekając na reakcję Korso podałam w przód
  Niespodziewanie, gdy przeszedłem do zdawania raportu na temat śmierci Katherine obok mnie przemknęła Aria, a tuż za nią szaro-błękitny basior. Widać znów wciągnęła kogoś do zabawy. Westchnąłem ciężko.
- Ona kiedyś zrobi sobie lub komuś krzywdę - mruknąłem
- Może, a może nie - Mixi spojrzała na robiącą uniki waderę - Głupim sprzyja szczęście.
  Zamilkliśmy na chwilę. Każde z nas myślało o czymś innym. No, w sumie nie wiem o czym myślała Alpha, ale wiem, że ja myślałem o odejściu Zindera. Przez to zdarzenie biała wadera była dziwnie smutna, jak na nią.
- Zbliżamy się do celu - oznajmiła Mixi i dopiero w tym momencie dostrzegłem kamienny krąg
  Kilka minut później staliśmy już w samym jego środku, a przed nami na kamiennym tronie siedziała stara kobieta o wysuszonej skórze i mglistym spojrzeniu. Zdecydowanie nie pochodziła z tego świata. Przez chwilę nic się nie działo. Wyrocznia siedziała i parzyła. Zaczęła powoli podnosić rękę, a wokół całego kompleksu ruin pojawiła się gęsta mgła. Wilki zaczęły szeptać za moimi plecemi.
- Pani, powinnaś zadać jej pytanie - szepnąłem na ucho Mixi
  Wadera spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nie możesz tego sam zrobić? - zapytała, a w jej słowach wyczułem irracjonalny lęk
- To ty, pani, jesteś Alphą i jednocześnie przywódczynią wyprawy - uciąłem
- Em... Wyrocznio przybyliśmy do Ciebie by zadać pytanie... - miałam wrażenie, że zaraz poirytowana odpowie "Jak każdy...", ale nie odezwała się. - Chcielibyśmy wiedzieć gdzie jest magiczny kamień Engetsurill i kto go ukradł?
  Wyrocznia spojrzała na Alphę, po czym przemówiła głębokim, jakby pochodzącym z wnętrza ziemi głosem. Powiedziała:
~Placki~
W tym momencie cały świat zafalował i zawirował. Ziemia pod naszymi stopami zatrzęsła się. Wszystko wokół uległo gwałtownej zmianie. Poczułem jak tracę grunt pod łapami. "Co się u Hadesa dzieje?" pomyślałem.

Czułem, że lecę, mijając falujące kształty i kolory.
ŁUP!
Poczułem jak moja głowa uderza o twardą ziemię, a zaraz po tym coś z dużą siłą upada na mnie.
Przetoczyłem się na bok. Siła uderzenia ogłuszyła mnie i wyrwała mi oddech z piersi. Nie miałem siły wstać, więc tylko otworzyłem oczy. Ujrzałem jakichś ludzi leżących dookoła. Nie potrafiłem żadnego rozpoznać, zbyt bardzo mętniało mi przed oczami. Z trudem wyciągnąłem łapę do najbliżej leżącego kształtu i dotknąłem go. 

Ktoś westchnął, gdy ból powoli ustępował. Pomagałem mu, ale dużym kosztem. Świat zaczął jeszcze bardziej rozpływać mi się przed oczami. Z każdą chwilą traciłem siły, ale nie ustawałem. Poczułem, jak ktoś unosi moją łapę do góry...
  Miałam szczęście, bo upadłam na coś miękkiego. Szybko się z "tego" sturlałam. Uchyliłam oczy i zobaczyłam, że tym czymś był człowiek. Przetarłam oczy i jeszcze... Stop! Ja przetarłam oczy RĘKAMI! Przyjrzałam się moim dłoniom. LUDZKIM dłoniom.
  Poczułem jak ciężar spada z mojego ciała. Jeszcze przez chwilę miałem zamknięte oczy, w ustach czułem smak krwi.
- Co do jasnej ciasnej? - usłyszałem głos koło siebie
  No dobra, trzeba by wstać... Powoli otworzyłem oczy i przeturlałem się na brzuch. Oparłem dłonie na ziemi i dźwignąłem się do pozycji stojącej. Wyprostowałem się i dalej oszołomiony patrzyłam na zbierających się z chodnika ludzi.
- Wszyscy są cali - zapytałem tocząc po zgromadzonych spojrzeniem
  Chwila... coś tu chyba jest nie tak...
- CO SIĘ Z NAMI STAŁO!! - wykrzyknęła jakaś dziewczyna - I GDZIE JESTEŚMY?!

  Dopiero teraz zauważyłem wysokie budynki otaczające nas ze wszystkich stron oraz ruchliwe, metalowe puszki mknące po ciemnej nawierzchni. No i oczywiście jeszcze jedną rzecz... wszyscy byliśmy ludźmi!

A teraz skoro opowiadanie dobiegło końca informuje o dokładnym przebiegu eventu:
Po primo - opowiadania piszemy w ustalonej przeze mnie kolejności:

  1. Mixi
  2. Korso
  3. Aria
  4. Assumi
  5. Anastasia
  6. Akuma
  7. Erna
Po secondo - każdy ma czas 3 dni na dokończenie opowiadania poprzedniej osoby. Jeśli tego nie uczyni przepada mu kolejka i pisze kolejna osoba, żeby fabuła zbytnio się nie przeciągała w czasie.
I wreszcie po terzo - wszyscy uczestnicy wyprawy MUSZĄ mi wysłać swoje zdjęcia w ludzkiej formie na ASAP (As soon as possible)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz