7 października 2014

Od Shailene do Ceresa

(cd. tego)
  Miałam serdecznie dość tego upartego idioty, najwyraźniej nie miał zamiaru się odczepić, ale całkowicie przesadził kiedy machnął jakimś wielkim szpikulcem zaraz obok mojej głowy. 
  Po tym co zrobił, doszłam do wniosku, iż myśli, że jestem całkowicie bezbronna. Postanowiłam więc zaczekać na odpowiedni moment, więc ruszyłam jeszcze kilka kroków do przodu.
- No zaczekaj! - krzyknął po raz kolejny. 
Policzyłam do trzech i gwałtownym ruchem odwróciłam się w jego stronę, przymroziłam jego łapy do ziemi, a w mojej łapie pojawił się Patronus. 
Naciągnęłam jak najmocniej cięciwę i wycelowałam w sam środek jego głowy. 
- Nie rozumiesz? Odczep się... - syknęłam w jego stronę i wypuściłam strzałę. Basior był przerażony nie na żarty, ale uratowało go to, że ja nie preferuję zabijania jako rozwiązywanie problemów, tak więc kilka milimetrów od jego głowy wyrosła lodowa ściana, która zatrzymała strzałę, a ja dumnie ruszyłam przed siebie z nadzieją, że za mną nie pójdzie. Nawet jeśli będzie chciał, to może lód go zatrzyma...
(Ceeeeeereeeeeeeeeeeees...................)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz