*przed opuszczeniem SJEW-u*
Gdy poszliśmy do innego gangu i pojawił się przywódca, mojej towarzyszce coś
odbiło i w każdego z nas wymierzyła bronią, prosząc o wyjaśnienia.- Nie twój interes!
Warknąłem, a ta przeładowała broń, widziałem ten strach i bezradność w oczach Baksa.
- Tss. Jesteś upierdliwa - powiedziałem, głaszcząc się po karku, a dziewczyna zniecierpliwiona, biegała wzrokiem po sali.
- Więc?
- Dobra wszystko zaczęło się od KINERO...
Uśmiechnąłem się, Baks zmienił się w ogromnego psa wysokości na trzy i pół piętra, ledwo mieścił się w pomieszczeniu. Pies przygniótł Camille do ziemi, zabrałem jej broń, po czym doszedłem do porozumienia, opuścił go.
- Boni. - pieseł wrócił do swojej ludzkiej postaci.
-Wybacz, ale przeszkadzałaś. To, że jestem w SJEW-ie, nie znaczy, że nie mam wtyczek w gangach.- Uśmiechnąłem się złośliwie.
-Na drugi raz skończysz gorzej niż teraz. - ostrzegłem ze złośliwym uśmiechem na twarzy. - Boni zostaw. - rozkazałem, pacząc w oczy ogromnego psa.
-On jest? On jest magiczną istotą?! - zapytała lekko zaskoczona dziewczyna, gdy Boni wrócił do ludzkiego ciała, podszedł do mnie i swoją łapką ścisnął kawałek mojej bluzy.
- Dobra robota. - powiedziałem, głaszcząc go po głowie.
- Tak?
-Tak - odparłem z miłym uśmiechem na twarzy, po czym spojrzałem na dziewczynę.
- Nie próbuj odebrać mi Baksa. On nie ufa nikomu oprócz mnie.
(Camille?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz