7 czerwca 2018

Od Akiro do Somniatisa - "Od zegarka do prawdy"

    Od spotkania się z Argo, która przyjęła mnie do swojego "gangu" do którego należą ów tereny, na których znajduje się miasto, minęły trzy tygodnie. Z jej zdrowiem, było wszystko dobrze, ale czułem, że dystans jej do mojej osoby się zwiększył. W sumie czas mi się dłużył, nie miałem nic do roboty. W niektóre miejsca ma problem, by się dostać. Gangi na razie też nic nie kombinowały, SJEW też był wyjątkowo cicho, co mi się nie podobało. Idąc przez miasto, spojrzałem na wieżę.
- Czyżby cisza przed burzą?
Powiedziałem sam do siebie, nie wiedząc, czy właściwie to stwierdziłem, czy zapytałem. Ruszyłem przed siebie, wyciągnąłem zegarek kieszonkowy, co miał już swoje lata. Nie moja wina, że mam słabość do takich antyków. Gdy otworzyłem, by spojrzeć na godzinę, jakiś debil szturchną mnie, powodując opuszczenie zegarka na ziemie.
- Jak leziesz baranie!
Wrzasnąłem na niego, podnosząc moją pamiątkę z chodnika. Gdy podniosłem wzrok, okazało się, że to był typek z SJEW-u. Okazało się, że to był mój dawny znajomy z pracy, lecz szybko się pożegnaliśmy, bo spieszył się na jakieś zebranie w wieży. Spojrzałem na zegarek i zauważyłem, że się zatrzymał. Schowałem go do kieszeni i ruszył przed siebie. Po paru metrach mój wzrok przykuł pracownia z zegarami, postanowiłem wejść do środka, zaważyłem czarnowłosego chłopaka, było od niego czuć Alfę.
(Hebi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz