Przykro mi, ale taki pociąg jeździ tylko raz dziennie o szóstej pięćdziesiąt - burknęła kobieta za szybką - Może pani poczekać do jutra lub jechać z przesiadką na przykład w Szwajcarii.
- W takim razie poproszę do Szwajcarii.
- W jedną stronę?
- Tak.
- Przesiadka w Berno o godzinie piętnastej. Czterdzieści euro. - wyjęłam z portfela pieniądze i trochę niechętnie wręczyłam je niemiłej kobiecinie. Po chwili otrzymałam swój bilet. Podziękowałam, pożegnałam się i odeszłam w kierunku peronu szóstego. Gdy usiadłam na ławce, zaczęłam rozmyślać na temat najbliższej przyszłości. Często robiłam tak w ciągu ostatnich godzin. Miałam nadzieję, że gdy już znajdę pana Impsuma, być może wszystko się wyjaśni. Dlaczego go nie pamiętam, dlaczego nie było go ze mną w pętli i tak dalej, i tak dalej. W czasie siedzenia w oczekiwaniu na pociąg zaczęłam tworzyć coraz to nowe, coraz bardziej dziwne i chore teorie na temat tej części mojej przeszłości, której nie byłam w stanie sobie przypomnieć. Wsiadłam do pociągu i usiadłam w jednym z przedziałów. Były w nim także dwie starsze panie gawędzące wesoło na każdy temat, matka z kilkuletnim dzieckiem i w sumie nikt więcej. Zajęłam miejsce przy oknie i zapatrzyłam się w krajobraz. Po kilkunastu minutach z zamyślenia wyrwał mnie głos dziecka siedzącego naprzeciwko.
- Chce pani jajko? - zapytał po francusku. Spojrzałam na niego zdziwiona - mama mi dała jakieś takie brudne - szepnął konspiracyjnie.
- Nie dziękuję - odparłam. Matka chłopczyka zaczęła mnie za niego przepraszać, ale szybko ją uspokoiłam. - Spokojnie, spokojnie - machnęłam ręką - Nic się nie stało. Jak masz na imię? - zwróciłam się do chłopca.
- Alexandre.
- Proszę pani - dodała jego matka, patrząc na chłopca z uśmiechem, starając się by była tam też dezaprobata.
- Alexandre, proszę pani - poprawił się chłopiec, a ja uśmiechnęłam się.
- Bardzo ładnie. Ja jestem Camille.
Reszta drogi minęła nam na rozmowach. Po jakimś czasie przyłączyły się do nas nawet dwie starsze panie, które, jak się okazało, były miłymi staruszkami podróżującymi po świecie. Dzięki nim mogłam choć na chwilę zapomnieć o tym, co mnie czekało. Gdy dotarliśmy na miejsce pożegnałam się szybko, złapałam torbę i wyszłam z pociągu. Rozejrzałam się po okolicy. Było naprawdę pięknie. "A więc tak wygląda Szwajcaria" myślałam, od razu żałując, że nie będę mogła spędzić tam więcej czasu. Ale cóż. Pan Impsum sam się nie znajdzie.
- W takim razie poproszę do Szwajcarii.
- W jedną stronę?
- Tak.
- Przesiadka w Berno o godzinie piętnastej. Czterdzieści euro. - wyjęłam z portfela pieniądze i trochę niechętnie wręczyłam je niemiłej kobiecinie. Po chwili otrzymałam swój bilet. Podziękowałam, pożegnałam się i odeszłam w kierunku peronu szóstego. Gdy usiadłam na ławce, zaczęłam rozmyślać na temat najbliższej przyszłości. Często robiłam tak w ciągu ostatnich godzin. Miałam nadzieję, że gdy już znajdę pana Impsuma, być może wszystko się wyjaśni. Dlaczego go nie pamiętam, dlaczego nie było go ze mną w pętli i tak dalej, i tak dalej. W czasie siedzenia w oczekiwaniu na pociąg zaczęłam tworzyć coraz to nowe, coraz bardziej dziwne i chore teorie na temat tej części mojej przeszłości, której nie byłam w stanie sobie przypomnieć. Wsiadłam do pociągu i usiadłam w jednym z przedziałów. Były w nim także dwie starsze panie gawędzące wesoło na każdy temat, matka z kilkuletnim dzieckiem i w sumie nikt więcej. Zajęłam miejsce przy oknie i zapatrzyłam się w krajobraz. Po kilkunastu minutach z zamyślenia wyrwał mnie głos dziecka siedzącego naprzeciwko.
- Chce pani jajko? - zapytał po francusku. Spojrzałam na niego zdziwiona - mama mi dała jakieś takie brudne - szepnął konspiracyjnie.
- Nie dziękuję - odparłam. Matka chłopczyka zaczęła mnie za niego przepraszać, ale szybko ją uspokoiłam. - Spokojnie, spokojnie - machnęłam ręką - Nic się nie stało. Jak masz na imię? - zwróciłam się do chłopca.
- Alexandre.
- Proszę pani - dodała jego matka, patrząc na chłopca z uśmiechem, starając się by była tam też dezaprobata.
- Alexandre, proszę pani - poprawił się chłopiec, a ja uśmiechnęłam się.
- Bardzo ładnie. Ja jestem Camille.
Reszta drogi minęła nam na rozmowach. Po jakimś czasie przyłączyły się do nas nawet dwie starsze panie, które, jak się okazało, były miłymi staruszkami podróżującymi po świecie. Dzięki nim mogłam choć na chwilę zapomnieć o tym, co mnie czekało. Gdy dotarliśmy na miejsce pożegnałam się szybko, złapałam torbę i wyszłam z pociągu. Rozejrzałam się po okolicy. Było naprawdę pięknie. "A więc tak wygląda Szwajcaria" myślałam, od razu żałując, że nie będę mogła spędzić tam więcej czasu. Ale cóż. Pan Impsum sam się nie znajdzie.
(Loruś? Spotykamy się w Szwajcarii, czy już w Rzymie? ;>)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz