26 czerwca 2018

Spotkanie na placu zabaw - Miyashi i Ealimiriel

  Legenda:
Miyashi
Ealimiriel

Plac zabaw był całkiem spory. Z ciasnej kryjówki pod zjeżdżalnią Ealimiriel nie była w stanie zobaczyć jego końca. Tego dnia mieszkańcy Domu zostali zabrani tutaj, jako że pogoda była piękna i trudno było usiedzieć w dusznych pomieszczeniach sierocińca. Patrząc na tłumy bawiących się dzieci czuła się strasznie samotna, jednak nie mogła na to nic poradzić. Oparła głowę na kolanach i pogrążyła się w niewesołych myślach.
W tym samym czasie Miyashi z Camille wyszły na zewnątrz, by się tą pogodą nacieszyć. Jednak Miyashi nie wyglądała tak, jakby się cieszyła. Nie widać było jej emocji, więc i radość była dobrze ukryta. Kiedy Camille siadła na ławce w pobliżu, dziewczynka niepewnie weszła na plac. Przyglądała się dzieciom, które, przynajmniej w większości, wydawały się być szczęśliwe, zadowolone, radosne i tak dalej. Nie widziała tu dla siebie miejsca, więc wzdłuż ogrodzenia szła w miejsce, gdzie było wszystkich najmniej. Starała się przy tym nie wzbudzać niczyjego zainteresowania. A tym miejscem był przeciwległy kąt placu, gdzie była stara piaskownica. Wszyscy bawili się w tej nowej, z czystym piaskiem i kilkoma innymi urządzeniami. Ta stara była z już spróchniałego drewna i straszyła, a przynajmniej nie zachęcała. Nawet w niej nie było tego czyściutkiego piasku, tylko taki zmieszany z ziemią.
Eali kątem oka zauważyła nowego przybysza. Dziewczynka wyglądała, jakby przybcie na plac zabaw nie do końca ją bawiło. Unikała też spojrzeń dzieci i mijając je wybrała miejsce, w którym nie było akurat nikogo - starą piaskownicę. Miriel rozejrzała się, by zyskać pewność, że nikt inny nie zainteresował się przybyłą. Tak jakby wogle jej nie zauważyli. Dziewczynka odwróciła się tyłem do obserwatorki i zaczęła ruszać ramionami, jakby budowała jakiś zamek. Zaciekawiona tym satyrka wychynęła powoli ze swojej kryjówki i na swój nie rzucający się w oczy sposób ruszyła w kierunku piaskownicy.
Istotnie Miyu coś próbowała budować. Ale budowanie nie sprawiło jej ani trochę przyjemności. Na pewno nie tyle, ile we wcześniejszym dzieciństwie. Nie wiedziała co chce zrobić, co zamierza, co chce osiągnąć. Jedynie przesypywała piasek z jednego miejsca na drugie próbując coś wymyślić. Nie miała pomysłu, więc po dłuższej chwili tylko bawiła się piaskiem biorąc trochę do rączki, a następnie przesypując powoli.
Eali przysiadła na spróchniałym drewnie i wychyliła się przez ramię nieznajomej, by z zawodem stwierdzić, że ta nie buduje nic interesującego. Tylko przesypywała piasek z ręki do ręki. Satyrka westchnęła smutno i gwałtownie straciła równowagę. Pochyliła się do przodu, do tyłu, znów do przodu i poleciała twarzą prosto w brudny piasek, tuż koło bawiącej się piaskiem dziewczynki.**
Miyu podskoczyła ze strachu wypuszczając resztę piasku z ręki. Na szczęście ani trochę nie wysypało się na dziewczynkę koło niej. Wytrzepała rękę, po czym ostrożnie podniosła ją, następnie popatrzyła w oczy. Była bardzo przejęta poza strachem wynikającym z niespodziewanego przybycia jej. Normalnie usłyszałaby jak się zbliża, ale za bardzo się zamyśliła by to zrobić. Ostrożnie wytarła resztki piasku z twarzyczki satyrki i pomogła jej z powrotem usiąść na krawędzi piaskownicy.
- ...iękuję - powiedziała ledwo słyszalnie satyrka, tym razem profilaktycznie siadając na piasku. Była cała czerwona na twarzy, miała piasek w oczach, ustach i nosie. I chyba trochę pod ubraniem. Spróbowała go trochę otrzepać, jednak nie udało jej się pozbyć całego. Spojrzała na jasnowłosą dziewczynkę, która jej pomogła i nie mogąc się powstrzymać zapytała cicho: - Czemu przesypujesz piasek z ręki do ręki?
Dziewczynka poruszyła tylko uszkiem lekko opuszczając swoją głowę. Nie wiedziała dlaczego to robi, ale odpowiedź musiała jakąś dać. Ale jaką? Z nudów? Przecież były lepsze sposoby na zabicie nudy, jak na przykład czekanie w kolejce na wolną huśtawkę czy testowanie swojej wytrzymałości na siłę odśrodkową na karuzeli. Chciała coś zbudować, ale przecież tego nie robiła, choć miała gdzie i z czego. Całą piaskownicę miała wolną, mogłaby zbudować nawet całe Ainelysnart z piasku gdyby wiedziała co gdzie jest. Nikt by jej tego nie zburzył, nie byłoby żadnej kłótni o miejsce. Wtedy niepewnie i cichutko odpowiedziała: - Bez powodu...
Przez chwilę dziewczynka nic nie zrobiła. Nie była pewna, jak powinna zareagować na taką odpowiedź, jednak jakimś szóstym zmysłem poczuła sympatię dla tamtej bezcelowej dziewczynki i zapragnęła spędzić z nią chwilę czasu. Przez chwilę zbierała się na odwagę, po czym przysiadła się nieco bliżej tamtej i rzucając na nią niepewne spojrzenia również wzięła do rączek trochę piasku i zaczęła go przesypywać.
Miyu znów zaczęła to robić, a patrząc na nieznajomą robiącą to samo, lekko się uśmiechnęła. Prawdopodobnie ciężko byłoby ten uśmiech zobaczyć, pojawił się on na naprawdę krótko.
W ciszy obie dziewczynki zajęły się piaskiem. Nie była to jednak niezręczna cisza, a raczej przyjazna. Niespodziewanie Miriel krzyknęła: - Uważaj! - i szybkim ruchem zagarnęła trochę piasku z miejsca, w które właśnie druga dziewczynka wysypywała piasek. Eali odetchnęła z ulgą i ostrożnie odstawiła małą mrówkę na piasek, poza zasięg obu dziewczynek.
Miyashi aż odrzuciło do tyłu, a piasek z jej rączki wylądował za piaskownicą. Po chwili dopiero się podniosła. - C-co... się stało...?
- Mogłaś ją zabić... - to mówiąc ciemnowłosa wskazała małego robaczka, który właśnie znikał w spróchniałej obudowie. Zrobiło jej się trochę głupio, że powaliła nowo poznaną, jednak z drugiej strony nie mogła jej pozwolić skrzywdzić tego stworzenia.
Wtedy oczka małej zaczęły się szklić. Myśl o tym, że mogła zabić swoją zabawą niewinne stworzonko, zaczęła ją męczyć. A ile mogła wcześniej zabić, jak nieznajoma jej nie pilnowała? Szybko podniosła swój ogon, otrzepała z piasku i wtuliła w siebie.
Eali zrobiło się jeszcze bardziej głupio, ale postanowiła ułagodzić sytuację. Przesypywanie piasku nie było zbyt fascynującym zajęciem, jednak przez chwilę czuła, że nie jest sama. Usiadła przodem do tamtej dziewczynki i zaczęła:
- Na szczęście nic się nie stało...Nie powinnaś się tak martwić skoro nic się nie stało...
To było wszystko. Nie wiedziała co powiedzieć dalej, ani jak rozmawiać z towarzyszką zabawy.
Coś to dało. Powoli odłożyła swój ogon na miejsce, uważając tym razem na mrówki i inne małe zwierzątka. Następnie przetarła łzy ze swoich oczu i niepewnie popatrzyła na dziewczynę, która do niej przyszła.
Emi pokiwała główką, a jej smutna twarzy przybrała łagodny odzień. Cieszyła się, że tamta nieco się uspokoiła. Nagle coś wpadło jej do głowy.
- Nie jesteś od nas, prawda? Nie widziałam cię wcześniej...
- Pewnie nie... A co masz na myśli... mówiąc "od nas"...?
- Mam na myśli Dom - uściśliła Miriel
- Nie... Raczej nie... Nie znam was... a ciebie widzę po raz pierwszy... - mówiła możliwie spokojnie. Po chwili odwróciła się do grupy dzieci, do której w tej chwili należał plac zabaw, a przynajmniej tak to wyglądało, gdyż ta grupa była najliczniejsza.
- Nie sądziłam, że poza nami są inne dzieci z Darem - powiedziała cichutko Eali. - Jesteś tu z mamą...?
Ostatnie pytanie z trudem przeszło przez gardło dziewczynki, przywołując wspomnienie straty i bólu osamotnienia.
- Jakim darem? - spytała. W pierwszej chwili drugie pytanie do niej nie dotarło, więc była chwila ciszy, ale gdy próbowała odpowiedzieć na drugie pytanie, już dukała. Nie mogła tego powiedzieć, nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. - N-n... ni... nie...
Eali w milczeniu pokiwała głową, po czym wskazała uszka tamtej.
- Tym. Jesteś bakeneko, jak Viku? - spytała.
Ukradkiem znowu przetarła oczka, nie chciała dać jej zobaczyć swoich łez. Popatrzyła też na swój ogon, nie wydawał się on być koci. Raczej wilczy... Dlatego pokręciła głową w odpowiedzi.
- Hmmm... - Miriel zastanowiła się. Nie widziała wcześniej innego, podobnego do tej dziewczynki stworzenia i w tym momencie strasznie ją ciekawiło, czym ona jest. - Więc czym? - spytała po prostu.
- Nie wiem... wydaje mi się... że... że wilkiem... - westchnęła cicho. Nie miała pewności, ale cała wiedza, jaką miała, tak jej podpowiadała.
Gwałtownie Eali pochyliła się do przodu i zakryła uszy dziewczynki. W jej oczach był autentyczny strach.
- Jak wychodziliśmy Kierownik zakazał Maxowi wychodzić, bo Max jest wilkiem i Kierownik się bał, że jek ktoś zobaczy Maxa to stanie się coś strasznie, strasznie złego - powiedziała to na jednym wydechu po czym zaczerpnęła powietrza i powiedziała znacznie ciszej i spokojniej: - Nie powinnaś tego zakryć? Tak jak ja...
Podniosła nieco czapkę, pokazując małe różki.
W-w domu... ni-e zakrywałam... - wtedy się sama przestraszyła, ale nie wiedziała czego. Ale, zgodnie z ostrzeżeniem dziewczynki, zakryła swoje uszka kapturem od jej ubranka. Nie było już uszu widać.
Miriel nieco się uspokoiła, widząc, że dziewczynka zakrywa uszy, jednak dalej była zmartwiona. Nie wiedziała, co złego dokładnie może się wydarzyć, jednak nie chciała, by nowej towarzyszce coś się stało.
- Dobrze... a ogon?
- N-nie mam gdzie... - spojrzała w dół. Nie chciała martwić towarzyszki i bała się konsekwencji tego, co mogłoby się stać.
- Oh... - dziewczynka spuściła wzrok na nogi dziewczynki. Faktycznie, nie było gdzie go schować. Nie wiedziała co powiedzieć, nie miała pomysłu też co zrobić... - Może... wróć do domu i zmień ubranie... - zasugerowała cicho, ale z drugiej strony nie chciała, by ta ją opuszczała
Jednak Miyashi nie chciała iść. Właściwie to nie chciała martwić Camille ani jej męczyć. Sama nie znała drogi do domu, by szybko to zrobić i po cichu. Pomijając też brak klucza od mieszkania. Dlatego tylko spuściła wzrok.

- Jak nie chcesz... może ktoś ma zapasowy polar... - powiedziała nieśmiało Eali, jednocześnie po prawdzie nie chcąc zagadywać do nikogo. Choć być może poproszenie o pomoc opiekunki nie byłoby głupie.
- Może nikt nie zauważy... Jak chodziłam po mieście to nic się nie działo...
- Nom - potwierdziła skinieniem głowy Miriel. - Może... mam nadzieję.
Dziewczynka podkuliła swój ogon i się w niego wtulała. Nie wiedziała że jest tu aż tak niebezpiecznie. Chociaż prawdą było, że przekonała się o kilku zagrożeniach na własnej skórze.
Nagle rozległo się głośne wołanie, na które zareagowała większość dzieci na placu. Miriel uniosła głowę i poderwała się na równe nogi.

- Wołają nas - powiedziała i spojrzała smutno na towarzyszkę. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy...
Wtedy i dziewczynka wstała. Nie było sensu, dla którego miała tu siedzieć, skoro jej towarzyszka musi iść. Też wydawała się smutna z powodu rozstania, tak miło im się rozmawiało. Wróciła do Camille, z którą spędziła resztę czasu w tym miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz