Wydmuchałam ostatni kłąb dymu i spokojnie zgasiłam papierosa, przechodząc bliżej tylnego wejścia do instytutu Menthis Corp. Spojrzałam na lekko zmoczone deszczem czubki butów i westchnęłam z poirytowaniem. Zaraz potem usłyszałam trzask samochodowych drzwi i natychmiast podniosłam głowę. Do wejścia szedł szybkim krokiem rudowłosy chłopak, trzymając nad głową czarną teczkę. Dobiegł pod chroniący mnie dach, ściągnął teczkę w dół, przeczesał lekko włosy i otrzepał marynarkę. Wszystko oczywiście pod moim czujnym okiem.
– Dzień dobry – powiedział wesoło. – Piękny dzisiaj dzień, nie uważasz?
Skinęłam głową w odpowiedzi.
– Moje rodzinne strony przyzwyczaiły mnie do słońca – dodałam.
– Co w takim razie robisz na dworze?
Wyciągnęłam z torebki część paczki papierosów.
– Nałóg nie wybiera – wyjaśniłam z kwaśnym uśmiechem. Fionn pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Dobrze, że mnie się nie przyczepił – zaśmiał się. – Ale już skończyłaś? – upewnił się, otwierając drzwi i przytrzymując je dla mnie. Skinęłam głową w podziękowaniu i weszłam do słabo oświetlonego korytarza. Nienawidziłam tego "nowoczesnego błękitu", którym pomalowane były ściany akurat w tym jednym hallu, przez który przechodziłam przecież kilka razy dziennie.
– Przydałoby się tu chyba malowanie, nie sądzisz? – zapytałam uprzejmie, patrząc na mrugającą na ścianie lampę.
– Sam wybrałem ten kolor – oznajmił Fionn wesoło, a ja natychmiast uciekłam wzrokiem gdzieś w bok i skarciłam siebie za zbyt długi jęzor. Schody okazały się wybawieniem.
– Łapiesz windę? – zapytał, sam jedną nogą będąc już na schodku.
– Tak, muszę wpaść do szatni po fartuch i kartę.
Rudowłosy pokiwał głową.
– Przyjdź potem do mnie do gabinetu, mam dla ciebie nowe zadanie, zobaczysz papiery. Misja trochę top secret, także sama rozumiesz, potrzeba nam do tego tylko najlepszych naukowców. – Puścił oczko. Pokiwałam głową z uśmiechem.
– Przyjdę za pół godziny – zapewniłam i weszłam do windy.
– Dzień dobry – powiedział wesoło. – Piękny dzisiaj dzień, nie uważasz?
Skinęłam głową w odpowiedzi.
– Moje rodzinne strony przyzwyczaiły mnie do słońca – dodałam.
– Co w takim razie robisz na dworze?
Wyciągnęłam z torebki część paczki papierosów.
– Nałóg nie wybiera – wyjaśniłam z kwaśnym uśmiechem. Fionn pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Dobrze, że mnie się nie przyczepił – zaśmiał się. – Ale już skończyłaś? – upewnił się, otwierając drzwi i przytrzymując je dla mnie. Skinęłam głową w podziękowaniu i weszłam do słabo oświetlonego korytarza. Nienawidziłam tego "nowoczesnego błękitu", którym pomalowane były ściany akurat w tym jednym hallu, przez który przechodziłam przecież kilka razy dziennie.
– Przydałoby się tu chyba malowanie, nie sądzisz? – zapytałam uprzejmie, patrząc na mrugającą na ścianie lampę.
– Sam wybrałem ten kolor – oznajmił Fionn wesoło, a ja natychmiast uciekłam wzrokiem gdzieś w bok i skarciłam siebie za zbyt długi jęzor. Schody okazały się wybawieniem.
– Łapiesz windę? – zapytał, sam jedną nogą będąc już na schodku.
– Tak, muszę wpaść do szatni po fartuch i kartę.
Rudowłosy pokiwał głową.
– Przyjdź potem do mnie do gabinetu, mam dla ciebie nowe zadanie, zobaczysz papiery. Misja trochę top secret, także sama rozumiesz, potrzeba nam do tego tylko najlepszych naukowców. – Puścił oczko. Pokiwałam głową z uśmiechem.
– Przyjdę za pół godziny – zapewniłam i weszłam do windy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz