Somniatis wrócił do swojego warsztatu, uboższy o parę euro, ale za to względnie najedzony czymś, co nie było zupką chińską. Od razu wziął się do profesjonalnej i ostrożnej naprawy zegarka. To nie był trudny mechanizm i nie zajęło mu wiele czasu rozkładanie go na czynniki pierwsze i przywracanie do formy sprzed wypadku. Gdy kończy, drzwi zgrzytnęły cicho. Tym razem nie był tak zamyślony, jak poprzednio i usłyszał przybysza. Usłyszał nawet dzwonek, choć ostatnim razem zdawał się nie dzwonić.
Przyszedł klient, by odebrać swój zegar z kukułką, jednak Atis odesłał go do domu tłumacząc, że uszkodzenie było poważne i że musi jeszcze nad nim popracować. Oczywiście nie powiedział mu, że obiekt uległ nieodwracalnemu zniszczeniu i że będzie odtwarzał go od zera.
Kilka godzin później zamknął swój warsztat i wyszedł z tego prowizorycznego, przenośnego domu. Chciał przyjrzeć się okolicy, w której się pojawił, by zebrać informacje na temat dróg ewakuacyjnych. Dla siebie i dla innych. Jednak głównie dla siebie. Nigdy nie zaniedbywał tego zwyczaju, odkąd został aresztowany prze SJEW po raz pierwszy i stracił kilka na prawdę pięknych dzieł.
Przechodząc ciemnymi uliczkami niespodziewanie wpadł na Akiro - chłopaka, z którym wcześnie jadł posiłek. Niemal się obaj przewrócili, gdyż chłopak udawał kawałek ściany, a Somniatis szedł stosunkowo blisko muru, patrząc pod nogi, wyglądając studzienek kanalizacyjnych.
- Ah, to ty - zauważył ciemnowłosy, gdy udało mu się złapać równowagę i stanąć od tamtego w takiej odległości, by nie stykać się butami. - Nie spo...
- Cii... - Akiro przyłożył palec wskazujący do ust, po czym przesunął się kilka kroków wzdłuż ściany i wyjrzał zza niej. Zaciekawiony Atis podążył jego śladem i wyjrzał zza muru ponad jego ramieniem. Jakiś mężczyzna stał w uliczce i rozmawiał z innym. Krótki ruch na wysokości ich brzuchów był wyraźnym znakiem, że coś sobie przekazują.
- O co chodzi? - spytał cicho mężczyzna, chłopca.
Przyszedł klient, by odebrać swój zegar z kukułką, jednak Atis odesłał go do domu tłumacząc, że uszkodzenie było poważne i że musi jeszcze nad nim popracować. Oczywiście nie powiedział mu, że obiekt uległ nieodwracalnemu zniszczeniu i że będzie odtwarzał go od zera.
Kilka godzin później zamknął swój warsztat i wyszedł z tego prowizorycznego, przenośnego domu. Chciał przyjrzeć się okolicy, w której się pojawił, by zebrać informacje na temat dróg ewakuacyjnych. Dla siebie i dla innych. Jednak głównie dla siebie. Nigdy nie zaniedbywał tego zwyczaju, odkąd został aresztowany prze SJEW po raz pierwszy i stracił kilka na prawdę pięknych dzieł.
Przechodząc ciemnymi uliczkami niespodziewanie wpadł na Akiro - chłopaka, z którym wcześnie jadł posiłek. Niemal się obaj przewrócili, gdyż chłopak udawał kawałek ściany, a Somniatis szedł stosunkowo blisko muru, patrząc pod nogi, wyglądając studzienek kanalizacyjnych.
- Ah, to ty - zauważył ciemnowłosy, gdy udało mu się złapać równowagę i stanąć od tamtego w takiej odległości, by nie stykać się butami. - Nie spo...
- Cii... - Akiro przyłożył palec wskazujący do ust, po czym przesunął się kilka kroków wzdłuż ściany i wyjrzał zza niej. Zaciekawiony Atis podążył jego śladem i wyjrzał zza muru ponad jego ramieniem. Jakiś mężczyzna stał w uliczce i rozmawiał z innym. Krótki ruch na wysokości ich brzuchów był wyraźnym znakiem, że coś sobie przekazują.
- O co chodzi? - spytał cicho mężczyzna, chłopca.
(Akiro? To co knuje twój znajomy? :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz