1 czerwca 2018

Od Calii cd. Meredith

    Spojrzałam na dziewczynę dziwnie i otrząsnęłam się z chwilowego szoku. Leniniewski, grecki, Silverlake... Musiałam usiąść nad tym i spokojnie poukładać fakty w głowie.
– Z tą sprawą nie poradzi sobie żółtodziób – mruknęłam. – To... to jest jakaś grubsza akcja.
– Że co niby? – Uniosła brew Meredith, nie dowierzając moim słowom. – Jak mnie nazwałaś?
Spojrzałam na nią z uprzejmym uśmiechem.
– Nie oszukujmy się – powiedziałam pojednawczo. – Jesteś żółtodziobem.
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreskę.
– Znam swoją wartość, Ace – wycedziła. – Myślisz że dlaczego to właśnie ja dostałam twoją sprawę?
Parsknęłam.
– Bo ja nie mogłam? – odpowiedziałam, zawieszając głos.
– I jesteś pewna, że chodzi tylko o to? – warknęła brunetka, nagle wstając z krzesła i atakując mnie. Moja dłoń odruchowo dotknęła miejsca, gdzie znajdował się ukryty sztylet. Wyczuwałam w dziewczynie złość, ale też... strach? I jakąś dziwną melancholię, jakby myślami chociaż mimowolnie wracała do dawnej przeszłości.
– Jestem pewna – powiedziałam cicho i dobitnie. – Rozmawiałam z Chloe na ten temat. I jestem pewna.
Dziewczyna zawahała się. Zacisnęła dłonie w pięści i z powrotem usiadła, tym razem po to, by wyłączyć komputer.
– Poczekaj – powiedziałam szybko, gdy klikała już w odpowiednią opcję i nachyliłam się, kładąc dłoń na biurku, tuż obok urządzenia. – Pokaż mi to zdjęcie jeszcze raz. Muszę coś sprawdzić.
– Nie będziesz mi rozkazywać – warknęła Meredith, wyłączając sprzęt. Dokładnie tak, jak przewidywałam. – W ogóle wydaje mi się, że powinnaś już iść.
– Tak, przemyślę tę sprawę w domu i skontaktuję się z tobą – powiedziałam nonszalancko.
– Nie będzie takiej potrzeby – stwierdziła brunetka sucho, odprowadzając mnie do niebieskich drzwi. Zignorowałam ją. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę centrum. Byłam okropnie zmęczona, jednak po powrocie do domu zdecydowałam się na jeszcze chwilę wysiłku. Dotarłam do swojego apartamentowca, powitałam zmęczonego ochroniarza i skierowałam się do mieszkania. Zdjęłam buty i zamknęłam kratę, a następnie drzwi na zamek. Wizyta u Northern trochę mnie rozbudziła, dlatego nie zdecydowałam się na kolejny już kubek kawy. Usiadłam na kanapie przy stoliku kawowym i odpaliłam laptopa. Z torby wyjęłam skradzione Meredith papiery, a z kieszeni pendrive'a. Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zwędziła, to prawda. A udało mi się uśpić jej czujność na tyle, że przyszło mi to stosunkowo łatwo. Dokładnie tak, jak planowałam. Żółtodzioby zawsze są zbyt pewne siebie. Włożyłam pendrive'a do laptopa i wpisałam kod, gdy wyświetliła mi się jego zawartość. Były tam, tak jak podejrzewałam, wszystkie materiały dotyczące tej sprawy. Zdjęcia listu, jakieś ułomne tłumaczenia z greki, ludzie, z którymi Meredith chciała się skontaktować. Nie było tam wiele, chociaż dla mnie wystarczająco. Dużo bardziej interesowały mnie papiery z gabinetu brunetki. Papiery, z których mogłam dowiedzieć się czegoś więcej o Meredith Northern, jej przyjaciółce wronie, jej związku z Noctisem, zabójstwach i innych szemranych interesach. Przynajmniej takie miałam nadzieje. I, cóż, przynajmniej jedna z nich się spełniła.
(MER?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz