4 czerwca 2018

Od Camille cd. Akiro [chyba koniec]

      Spojrzałam na niego z wściekłością.
- Nie próbuj odebrać mi Baksa - powiedział mężczyzna z ironicznym uśmiechem - On nie ufa nikomu oprócz mnie. - Miałam ochotę zetrzeć mu ten jego ironiczny uśmieszek z twarzy, choćby za pomocą pistoletu.
- Nie jestem pewna, czy syndrom sztokholmski można nazwać zaufaniem - rzuciłam cierpko. - Nie mam pojęcia jak znalazłeś to biedne dziecko, ale szczerze mu współczuję. - Ori już otwierał usta, żeby coś odpowiedzieć, jednak nie dałam mu dojść do słowa - W każdym razie, proponuję rozejść się teraz w względnym pokoju. Nie próbuj mi grozić, bo, bez urazy, ale gdy wykorzystałeś swój wątpliwej jakości element zaskoczenia, to niewiele ci zostaje - podniosłam z ziemi swój pistolet i otrzepałam go z niewidzialnego kurzu, a potem schowałam z powrotem do kabury. - Nie przepadam za tobą, naprawdę, lecz nie sądzę, by najlepszym pomysłem było rzucanie się sobie od gardeł za każdym razem widzimy się na ulicy. - mężczyzna zmierzył mnie spojrzeniem spod przymrużonych oczu, ale potem zerknął na Boniego, który trzymał się "ufnie" jego nogi. Gdy jego uwaga wróciła z powrotem na mnie, kiwnął głową.
- Cudownie - rzuciłam z udawaną radością - W takim razie żegnam - postanowiłam całkowicie zignorować chyba jeszcze żywego bossa gangu i wyminąć Akiro, by wyjść przez drzwi. Kiedy byłam dokładnie obok niego, spojrzałam na niego z góry i powiedziałam:
- Lepiej nie próbuj łamać naszej umowy. Dobrze ci radzę.
- Mógłbym powiedzieć to samo - odparł władczo.
- Jasne, jasne - rzuciłam ironicznie, po czym wyszłam z budynku, zamykając za sobą drzwi. A potem ruszyłam w miasto nocą, mając nadzieję, że nie będę mieć więcej problemów z tym osobnikiem.
(Wybacz, Aki, ale myślę, że to jest dobry moment, żeby zakończyć naszą fabułę. Muszę zmniejszyć liczbę otwartych wątków, bo trochę nie wyrabiam się z czasem, a jeszcze trochę rzeczy do ogarnięcia. Jeszcze raz przepraszam ;c)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz