Podeszłam do ochroniarza i z uśmiechem satysfakcji podałam zarówno nazwisko, jak i elementy wyposażenia.
- Co ty dzisiaj taka wesolutka, Ace? - zaśmiał się mężczyzna, przytrzymując mi drzwi.
- Dobry dzisiaj dzień, Richter - odpowiedziałam mu, kiwając głową w podziękowaniu.
- To ciesz się, póki możesz. Macie dzisiaj te stroje, których tak nie znosisz.
Mina natychmiast mi zrzedła, gdy zobaczyłam na wieszaku obcisły czarne leginsy i czarną bluzkę z uszami kota do dodatku.
- Cholera by to wzięła - warknęłam wściekle, zabierając kostium. To miał być taki super wieczór. Wyszłam na salę i podeszłam do baru, by zabrać tacę i ewentualne drinki do rozdania. Tam powitał mnie Steve ze swoim perfidnym uśmiechem.
- Uwielbiam twoją cierpiętniczą minę za każdym razem, jak wychodzisz w tym stroju - powiedział, podając mi tacę.
- Nienawidzę tych przebieranek - odparłam, zabierając drinki.
- Stolik numer osiem. Całość. A i przy piątce są nowi, rozdaj karty.
Skinęłam głową i szybko obsłużyłam podane stoliki.
- Mala mówi, że rachunek na siódemkę - oznajmiłam, zanosząc do baru puste szklanki. Steve tylko skinął głową, spojrzał na rozpiskę i podał mi odpowiednią książeczkę. Przeszłam do stolika numer siedem.
- Proszę bardzo, oto pani... Argona? - zdziwiłam się, gdy podniosłam wzrok na twarz "klientki". Ta złapała mnie za nadgarstek, wbijając ostre pazury w skórę. Syknęłam cicho. Zostaną mi po tym rany.
- Rozumiem, że mogłaś chcieć się zemścić - powiedziała brunetka cicho. - I nawet to szanuję. Ale nie będziemy się tak bawić, dziewczynko. Nie mam czasu, żeby za tobą biegać.
- Tu mi niestety nic nie zrobisz - przypomniałam uprzejmie, siląc się na uśmiech. - I obie dobrze o tym wiemy. Nie chcesz sensacji. Za dużo tu ludzi.
- Pijanych ludzi. Rano większość niczego już nie będzie pamiętać.
- Nieprawda.
- Nie prowokuj mnie. Masz znaleźć tę pandę. I zgłoś się potem. Potraktuj to jako zlecenie.
- Za zlecenia się płaci.
Alpha zacisnęła mocniej dłoń na mojej ręce.
- Osobiste zlecenie. Ja mam ważniejsze rzeczy do roboty - oznajmiła, po czym rzuciła kilka monet na stolik, wstała i, jak gdyby nigdy nic, wyszła. Z poirytowaniem spojrzałam na malutkie kropelki krwi na dłoni. Moje poirytowanie wzrosło, gdy zorientowałam się, że Argona zostawiła mi napiwek. I kartkę z nazwiskiem. Wściekła zaniosłam pieniądze Steve'owi, a kartkę mimo wszystko schowałam do kieszeni.
- Idę do łazienki - wycedziłam.
- Co jest? - zapytał, z wahaniem patrząc na moją rękę.
- Nic - odpowiedziałam szybko, ale chłopak tylko uniósł brew. - Jakaś nawalona idiotka ze szponami jak czarownica - wyjaśniłam z westchnieniem. I w sumie nie byłam zbytnio daleka od prawdy.
- Co ty dzisiaj taka wesolutka, Ace? - zaśmiał się mężczyzna, przytrzymując mi drzwi.
- Dobry dzisiaj dzień, Richter - odpowiedziałam mu, kiwając głową w podziękowaniu.
- To ciesz się, póki możesz. Macie dzisiaj te stroje, których tak nie znosisz.
Mina natychmiast mi zrzedła, gdy zobaczyłam na wieszaku obcisły czarne leginsy i czarną bluzkę z uszami kota do dodatku.
- Cholera by to wzięła - warknęłam wściekle, zabierając kostium. To miał być taki super wieczór. Wyszłam na salę i podeszłam do baru, by zabrać tacę i ewentualne drinki do rozdania. Tam powitał mnie Steve ze swoim perfidnym uśmiechem.
- Uwielbiam twoją cierpiętniczą minę za każdym razem, jak wychodzisz w tym stroju - powiedział, podając mi tacę.
- Nienawidzę tych przebieranek - odparłam, zabierając drinki.
- Stolik numer osiem. Całość. A i przy piątce są nowi, rozdaj karty.
Skinęłam głową i szybko obsłużyłam podane stoliki.
- Mala mówi, że rachunek na siódemkę - oznajmiłam, zanosząc do baru puste szklanki. Steve tylko skinął głową, spojrzał na rozpiskę i podał mi odpowiednią książeczkę. Przeszłam do stolika numer siedem.
- Proszę bardzo, oto pani... Argona? - zdziwiłam się, gdy podniosłam wzrok na twarz "klientki". Ta złapała mnie za nadgarstek, wbijając ostre pazury w skórę. Syknęłam cicho. Zostaną mi po tym rany.
- Rozumiem, że mogłaś chcieć się zemścić - powiedziała brunetka cicho. - I nawet to szanuję. Ale nie będziemy się tak bawić, dziewczynko. Nie mam czasu, żeby za tobą biegać.
- Tu mi niestety nic nie zrobisz - przypomniałam uprzejmie, siląc się na uśmiech. - I obie dobrze o tym wiemy. Nie chcesz sensacji. Za dużo tu ludzi.
- Pijanych ludzi. Rano większość niczego już nie będzie pamiętać.
- Nieprawda.
- Nie prowokuj mnie. Masz znaleźć tę pandę. I zgłoś się potem. Potraktuj to jako zlecenie.
- Za zlecenia się płaci.
Alpha zacisnęła mocniej dłoń na mojej ręce.
- Osobiste zlecenie. Ja mam ważniejsze rzeczy do roboty - oznajmiła, po czym rzuciła kilka monet na stolik, wstała i, jak gdyby nigdy nic, wyszła. Z poirytowaniem spojrzałam na malutkie kropelki krwi na dłoni. Moje poirytowanie wzrosło, gdy zorientowałam się, że Argona zostawiła mi napiwek. I kartkę z nazwiskiem. Wściekła zaniosłam pieniądze Steve'owi, a kartkę mimo wszystko schowałam do kieszeni.
- Idę do łazienki - wycedziłam.
- Co jest? - zapytał, z wahaniem patrząc na moją rękę.
- Nic - odpowiedziałam szybko, ale chłopak tylko uniósł brew. - Jakaś nawalona idiotka ze szponami jak czarownica - wyjaśniłam z westchnieniem. I w sumie nie byłam zbytnio daleka od prawdy.
(ARGO? ;3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz