-Everything alright? - zapytał kobiecy głos po angielsku. Lorem przytaknął cicho, choć prawdę mówiąc nie był pewien czy jest. Wyprostował się i podziękował cicho, po czym powlókł się ulicami miasta w poszukiwaniu miejsca, w którym dałoby się jasno myśleć.
Jednak musiał iść bardzo długo, nim nie zdołał dość do miejsca, w którym było bardziej zacisznie. Jego stopy same poniosły go do niewielkiego, przytulnego parku. Miał wrażenie, że już tu było, chociaż przecież nie było to możliwe. Przecież nie włóczyłby się sam po parkach. Jeszcze nocą. Nocą? Skąd mu przyszła noc do głowy w samo południe? Usiadł na ławce i w ciszy tego miejsca czuł, jak ból w jego głowie słabnie. Gdzie ja jestem, zastanawiał się, i co właściwie tu robię? Nie powinienem być na Ainelysnart i pomagać memu panu zajmować się przygotowaniami do wyborów?
Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na te pytania, postanowił więc zacząć od czegoś prostszego. Jego ubranie było czyste i nieprzepocone, co znaczyło, że niedawno je zmieniał. Ale nie miał ze sobą żadnego bagażu. Zatem musiał on się znajdować... gdzieś. Zapewne w jakimś hotelu...
I nagle wspomnienia powróciły. Lorem trzepnął się w czoło i wstał, by zdecydowanym krokiem ruszyć w kierunku miejsca, w którym pozostawił cały swój dobytek. Przynajmniej wiedział już, czemu tu jest. Uciekał przed agentami SJEW-u, to przecież było oczywiste. I wylądował we Francji, gdzie postanowił zostać kilka dni, nim ruszy w dalszą drogę do Rzymu. W Rzymie... sam nie wiedział co tam zrobi, jednak widocznie rozpoczynając tę podróż miał nadzieję, że gdy już będzie na miejscu pomysł sam pojawi się w jego głowie. Zresztą mniejsza z tym. Mężczyzna już i tak zbyt wiele czasu spędził w tym niepotrzebnie zatłoczonym, ludzkim mrowisku. Postanowił jeszcze tego samego dnia odebrać swoje rzeczy z hotelu i ruszyć w dalszą drogę. Był zdecydowany. Musiał. Musiał się na czymś skupić, inaczej brak jakichkolwiek poleceń od kogokolwiek stałby się dla niego nie do wytrzymania.
W hotelu szybko odnalazł swój pokój i spakował swoje rzeczy. Gdy już stał z walizką, gotowy do drogi na chwilę zatrzymał się w drzwiach. Po co właściwie wynajmował dwuosobowy pokój skoro podróżował sam? Kawalerka pewnie była najdroższą opcją, jednak wątpił, by była droższa, niż to pomieszczenie. Ostatecznie jednak wzruszył ramionami. Czy to miało znaczenie? Już po chwili opuścił hotel i ruszył nieśpiesznym krokiem chodnikiem, zastanawiając się, co teraz powinien zrobić.
Jego stopy same zwiodły go na dworzec, na którym spotkał się z dziwnym zjawiskiem. Kilkoro ludzi trzymało tabliczki z wypisanymi nazwami miejscowości i co jakiś czas podjeżdżał do nich samochód i zabierał. Zwykle jednego, góra dwóch i najczęściej kobiety, jednak Lorem zauważył, że kilku mężczyznom również udało się załapać. Przez chwilę pomyślał i wynalazł w pobliskim śmietniku kawałek czystego kartonu. Wyjął z kieszeni długopis i dużymi literami wykaligrafował "Romae" i stanął w pewnej odległości od innych czekających. Na początku nie miał wiele powodzenia, jednak w którymś momencie jakaś starsza kobieta zatrzymała się i zaczęła do niego coś po francusku mówić. Mężczyzna nie rozumiał ani słowa. W tym momencie pomyślał, że ktoś inny zwykle zajmował się rozmawianiem. Jednak w tym momencie był zdany tylko na siebie. Kiwał potakująco głową i w końcu pozwoliła mu wsiąść. Nie wiedząc dokładnie, gdzie jedzie, Lorem rozpoczął swoją samotną podróż do Rzymu.
Jednak musiał iść bardzo długo, nim nie zdołał dość do miejsca, w którym było bardziej zacisznie. Jego stopy same poniosły go do niewielkiego, przytulnego parku. Miał wrażenie, że już tu było, chociaż przecież nie było to możliwe. Przecież nie włóczyłby się sam po parkach. Jeszcze nocą. Nocą? Skąd mu przyszła noc do głowy w samo południe? Usiadł na ławce i w ciszy tego miejsca czuł, jak ból w jego głowie słabnie. Gdzie ja jestem, zastanawiał się, i co właściwie tu robię? Nie powinienem być na Ainelysnart i pomagać memu panu zajmować się przygotowaniami do wyborów?
Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na te pytania, postanowił więc zacząć od czegoś prostszego. Jego ubranie było czyste i nieprzepocone, co znaczyło, że niedawno je zmieniał. Ale nie miał ze sobą żadnego bagażu. Zatem musiał on się znajdować... gdzieś. Zapewne w jakimś hotelu...
I nagle wspomnienia powróciły. Lorem trzepnął się w czoło i wstał, by zdecydowanym krokiem ruszyć w kierunku miejsca, w którym pozostawił cały swój dobytek. Przynajmniej wiedział już, czemu tu jest. Uciekał przed agentami SJEW-u, to przecież było oczywiste. I wylądował we Francji, gdzie postanowił zostać kilka dni, nim ruszy w dalszą drogę do Rzymu. W Rzymie... sam nie wiedział co tam zrobi, jednak widocznie rozpoczynając tę podróż miał nadzieję, że gdy już będzie na miejscu pomysł sam pojawi się w jego głowie. Zresztą mniejsza z tym. Mężczyzna już i tak zbyt wiele czasu spędził w tym niepotrzebnie zatłoczonym, ludzkim mrowisku. Postanowił jeszcze tego samego dnia odebrać swoje rzeczy z hotelu i ruszyć w dalszą drogę. Był zdecydowany. Musiał. Musiał się na czymś skupić, inaczej brak jakichkolwiek poleceń od kogokolwiek stałby się dla niego nie do wytrzymania.
W hotelu szybko odnalazł swój pokój i spakował swoje rzeczy. Gdy już stał z walizką, gotowy do drogi na chwilę zatrzymał się w drzwiach. Po co właściwie wynajmował dwuosobowy pokój skoro podróżował sam? Kawalerka pewnie była najdroższą opcją, jednak wątpił, by była droższa, niż to pomieszczenie. Ostatecznie jednak wzruszył ramionami. Czy to miało znaczenie? Już po chwili opuścił hotel i ruszył nieśpiesznym krokiem chodnikiem, zastanawiając się, co teraz powinien zrobić.
Jego stopy same zwiodły go na dworzec, na którym spotkał się z dziwnym zjawiskiem. Kilkoro ludzi trzymało tabliczki z wypisanymi nazwami miejscowości i co jakiś czas podjeżdżał do nich samochód i zabierał. Zwykle jednego, góra dwóch i najczęściej kobiety, jednak Lorem zauważył, że kilku mężczyznom również udało się załapać. Przez chwilę pomyślał i wynalazł w pobliskim śmietniku kawałek czystego kartonu. Wyjął z kieszeni długopis i dużymi literami wykaligrafował "Romae" i stanął w pewnej odległości od innych czekających. Na początku nie miał wiele powodzenia, jednak w którymś momencie jakaś starsza kobieta zatrzymała się i zaczęła do niego coś po francusku mówić. Mężczyzna nie rozumiał ani słowa. W tym momencie pomyślał, że ktoś inny zwykle zajmował się rozmawianiem. Jednak w tym momencie był zdany tylko na siebie. Kiwał potakująco głową i w końcu pozwoliła mu wsiąść. Nie wiedząc dokładnie, gdzie jedzie, Lorem rozpoczął swoją samotną podróż do Rzymu.
(Camille? Chłopak ci ucieka XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz