- Zapomniałam swojej t... - wtem zobaczyłam straszny widok, na ziemi
leżała Tyks a jej ubrania były całe we krwi. Co ja mam robić?! Trzęsłam
się jak galareta, próbując wymyśleć logiczny plan pomocy. Wiem!
Wybiegłam z pokoju i skierowałam się w stronę biblioteki. Weszłam cała
zdyszana i podbiegłam do fotela na której siedziała Elizabeth.
- Sis! Stało się coś strasznego! - siostra patrzyła na mnie zdziwona. -
Tyks zemdlała... wszędzie leje się... krew. - Ledwo mogłam się
wysłowić, z oczu płynęły łzy. Elizabeth bez słowa wybiegła z pokoju.
Ruszyłam za nią, po drodze zobaczyłam Chitoge stojącą na korytarzu.
- Ciociu co się dzieje?
- Nic ważnego... - wepchnęłam nastolatkę z powrotem do pokoju. A sama
pobiegłam dalej. Gdy wbiegłam do pokoju, Elizabeth swoim mieczem
rozcinała ubranie Tyks.
- Spokojnie, uszyję ci nowe. - Powiedziała... prawdopodobnie do Tyks.
Siostra, rozdarła całkowicie bluzkę dziewczyny, wtedy rana ukazała się
całkowicie.
- Przynieś bandaże. - powiedziała spokojnie, a sama przyłożyła ręce do rany i zaczęła nakładać pieczęć.
*Kilka minut później*
Gdy weszłam do pokoju z bandażem, sytuacja wcale się nie poprawiła Tyks
dalej była cała we krwi, jednak siostra wyglądała jakby skończyła.
Zrobiłam złą minę, a Elizabeth momentalnie zrozumiała o co chodzi.
- Nie będę jej całkowicie leczyć, bo inaczej straci skrzydła.
- Skrzydła?
- Nałożyłam tylko pieczęć przeciwbólową, powinna potrzymać z kilka dni.
- Dzięki sis...
- Nie ma za co. Owiń ją jeszcze bandażem i po sprawie. - Elizabeth
uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Tak jak mówiła siostra nałożyłam Tyks
bandaż, położyłam ją na łóżku i czekałam na jej przebudzenie.
(Tyks?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz